Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2010

Hej, kolęda

Chciałabym niniejszym zrehabilitować się za zeszłoroczne naśmiewanie się ze szwedzkich kolęd. Tak naprawdę uważam, że szwedzkie kolędy są jednymi z najładniejszych, jakie znam, bardziej liryczne niż polskie czy anglosaskie. A że czas teraz jak najbardziej odpowiedni na słuchanie kolęd, proponuję mały subiektywny wybór. Już zresztą w zeszłym roku przytaczałam "Nu tändas tusen julejlus" (która jest oryginalnie kolędą norweską, ale przetłumaczono ją na inne języki skandynawskie), nawet też w Caroli Häggkvist, choć w innej aranżacji: A tu coś w wykonaniu Sofii Karlsson , piosenkarki folkowej: "Frid på jord", czyli "Pokój na ziemi": Tej samej pani można posłuchać na przykład w czasie dorocznych koncertów Jul i Folkton (czyli w wolnym tłumaczeniu Boże Narodzenie w ludowym brzmieniu), tu w pieśni z tekstem autorstwa Viktora Rydberga , narodowego szwedzkiego poety: Gdyby polscy narodowi poeci też od czasu do czasu napisali jakąś kolędę, zamiast jęczeć nad męczeń

Zaczarowany ogród

W myśl sformułowanej przeze mnie pod ostatnią dygresją maksymy "piękno jest optymistyczne", wybrałam się dziś z aparatem, aby uwiecznić trochę szronowo-szadziowych widoków z bezpośrednich okolic. Co ciekawe, szadź pokryła nie tylko okoliczne płoty, kwiaty i liście, ale także na przykład pajęczyny:

Trochę zimowego zrzędzenia z dobrze zamaskowanym akcentem świątecznym

No i zapadłam się, drodzy Czytacze. Zapadłam i przestałam odzywać, chociażby dlatego, że w wyniku splotu różnych dołujących okoliczności, z zimą i jej rozmaitymi przykrymi konsekwencjami na czele, obawiam się, że jedyne, co byłabym w stanie z siebie wyrzucić, to zrzędzenie na wszystkich i wszystko. Ci, co mieli okazję ze mną w ciągu ostatnich tygodni rozmawiać, wiedzą, że jest to doświadczenie, dzięki któremu łatwym staje się wyobrażenie sobie, jak by to było, gdyby takie literackie postacie jak Kłapouchy czy Błotosmętek nagle wyskoczyły z kart powieści do realu. Usiłuję jakoś się ratować uprawiając radosny filmowy eskapizm, ale to niestety działa krótko, a potem jest jeszcze gorzej. [Zresztą, filmy mi się kończą. Jakby ktoś z Czytaczy mógł mi polecić coś w kategorii filmów o pięknych ludziach w pięknych kostiumach ganiających mniej lub bardziej sensownie (im mniej, tym lepiej - lepiej spełni swoje zadanie) po pięknych dekoracjach i plenerach, najlepiej położonych w ciepły

Lapoński terroryzm

Człowiek się całe życie uczy. Na przykład przygotowując się do prowadzenia wykładów... Ostatnio chociażby zagłębiłam się nieco w temat skandynawskich organizacji terrorystycznych. Jak się Czytacze zapewne domyślają, nie było ich w historii za wiele - kilka jednak da się znaleźć. Moją szczególną uwagę zwrócił zamach przeprowadzony w sierpniu 2008 roku przez grupę o nazwie "Aktionsgruppen mot fria fjälljakten", w wolnym tłumaczeniu: grupa przeciwko swobodnemu prawu do polowań. W proteście przeciwko wprowadzeniu ustawy umożliwiającej ogółowi społeczeństwa polowanie na terenach tradycyjnie zarezerwowanych dla Samów (Lapończyków), grupa wywodząca się z tej właśnie grupy etnicznej przeprowadziła atak bombowy na instalację elektryczną w regionie Jämtland, niemal pozbawiając prądu całą południową Szwecję. Grupa nie zaniedbała oczywiście ogłoszenia publicznie swoich postulatów: wysłała mejle do gazet Aftonbladet i Dagens Nyheter , w których żąda, aby wyżej wspomniane prawo zostało z

Swoboda ekspresji

Żeby przerwać milczenie, przedstawiam Czytaczom do kontemplacji kilka ciekawych klämriskowych zjawisk, jakie udało mi się ostatnimi czasy wypatrzyć. Na przykład dzięki wizycie w punkcie ksero wzbogaciłam się o wiedzę nie tylko na temat różnych nieprzyjemnych rzeczy, które w takim miejscu mogą się przytrafić nieostrożnie wkładanym w czeluście tamtejszych machin dłoniom, ale także na temat... hmm... biegania...? Trochę ciężko mi to zinterpretować. Na szczęście producenci innych sprzętów dbają o klarowną informację, jednocześnie jednak przyznając się, że zatrudniani przez nich projektanci są w pewien sposób ograniczeni i mało otwarci na kreatywne sposoby wykorzystania ich produktów. Udało mi się jednak również znaleźć świadectwa działalności ludzi, których twórczość dowodzi nie tylko braku ograniczeń w nich samych, ale też niezgody na dawanie się ograniczać przez niesprzyjające czynniki zewnętrzne. Na przykład projektant widocznych na poniższym zdjęciu drzwi nie dał się zupełnie og

Słońce Toskanii

Wbrew wczorajszym zastrzeżeniom wracam już dzisiaj z nową dygresją. A to za sprawą wiadomości, którą usłyszałam dziś rano w radiu, a która bardzo mnie rozbawiła - choć śmiech, którym na nią zareagowałam, był śmiechem gorzkim. Otóż podobno we włoskich miastach wzywają obywateli, aby w imię zdrowia i ekologii przykręcali w swoich domach kaloryfery. Burmistrz Florencji podpowiada ponoć, że temperatura 18 stopni Celsjusza jest optymalna i na niej właśnie florentczycy powinni się zatrzymać. Skąd więc gorzki śmiech, zapytacie, drodzy Czytacze? A przynajmniej ci z Was, którzy nie znają mnie osobiście i nie wysłuchiwali już wielokrotnie moich opinii na temat florenckiej zimy, rozwiewających nieco utrwalone przez śródziemnomorską propagandę wyobrażenia. Otóż zima we Florencji jest koszmarem. I nie chodzi nawet o pogodę, bo choć ze względu na specyficzny mikroklimat niemal przez cały czas tam leje, to temperatury na ogół oscylują wokół 10 stopni. Chodzi natomiast o wnętrza. W który

Rozstanie

Czas przemija, drodzy Czytacze. Przemija i zmienia nas, zmienia świat dookoła i zmienia nasze potrzeby, według których my także zmieniamy świat dookoła. Taka filozoficzna refleksja naszła mnie wczoraj, gdy po godzinie wnikliwego studiowania i przekuwania w praktykę jednego z wybitnych wytworów ikeowskiej myśli techniczno-plastyczno-fabularnej (instrukcji montażu), udało nam się z Tatą złożyć i ustawić w moim pokoju nowe, błyszczące biurko. I, co najważniejsze, duże: jego zakup był bowiem podyktowany tym, że na starym, jak widać na poniższej fotografii, już dawno przestałam się mieścić. No i właśnie z tym starym biurkiem związana była egzystencjalna refleksja zacytowana na początku. Towarzyszyło mi ono bowiem prawie od dwudziestu pięciu lat: zakupione zostało gdy miałam iść do zerówki. Towarzyszyło mi przez całą podstawówkę, liceum i studia, uczyłam się na nim do egzaminów i matury, napisałam magisterkę i część doktoratu (choć małą, bo jednak większość pisałam w zupełnie innych mie

Tajemnica znikającego zzz

...czyli jak rozpoznać skandynawskiego wokalistę, gdy śpiewa po angielsku. Skandynawowie znani są na świecie z wysoko rozwiniętej kultury muzycznej oraz dobrej znajomości języka angielskiego. To pierwsze wynika, według niektórych, z bogatej tradycji chórów parafialnych, a objawia się stosunkowo dużą liczbą światowej sławy wokalistów i zespołów właśnie ze Skandynawii pochodzących. To drugie zaś wynika ze splotu wielu różnych i złożonych czynników (system oświaty, podróże, filmy puszczane w telewizji w oryginalnej wersji* z napisami...), a objawia się między innymi tym, że owi światowej sławy wokaliści śpiewają po angielsku. Jak więc można rozpoznać takiego skandynawskiego wokalistę? Otóż istnieje pewien prosty sposób. Aby go objaśnić, zacznę od przykładu z klasyki muzyki rozrywkowej: Podpowiem: najważniejsze jest tu dla nas słowo "music". Wsłuchajcie się w nie, drodzy Czytacze i zastanówcie: co tu jest nie tak? Przykład kolejny, z innej części Skandynawii, z pokrewnym słowem w

Zatrzaskująca się sofa

Nie tylko Ikea dba o bezpieczeństwo użytkowników swoich mebli. Jednak inne sklepy kierują swój przekaz do bardziej intelektualnie nastawionych klientów, nadając mu formę tekstu, a nie serii obrazków. Na sofie Mojej Sista, na przykład, z jednej strony zachwalają możliwość jej użycia jako rozkładanego łóżka dla gości, ale z drugiej - pojawia się złowrogie słowo klämrisk! Takie składane sofy to wszak niebagatelne zagrożenie dla palców i innych kończyn. A kto wie, czy nie kryją w sobie również innego rodzaju zagrożeń .

O mapach, stereotypach i konstruktach

Wydawałoby się, że zimna wojna już dawno się skończyła. A jednak rozmawiając ze Szwedami albo czytając szwedzkie gazety można odnieść wrażenie, że żelazna kurtyna ma się bardzo dobrze. A nawet zaglądając na strony różnych instytucji, jak widać na załączonym obrazku, znalezionym przez Moją Sista na stronie banku SEB. Widać na nim jakiś monstrualny twór, rozciągający się od Odry aż po Pacyfik, nazwany Europą Wschodnią (spodziewaliście się, drodzy Czytacze, że Europa leży nad Oceanem Spokojnym?). Oczywiście każdy, kto ma choć najbledsze pojęcie o tej części świata, wie, że to region ogromnie zróżnicowany, mieszczący w sobie co najmniej kilka różnych tradycji kulturowych i historycznych, religii, grup językowych i stopni rozwoju gospodarczego. Właściwie jedynym wspólnym mianownikiem jest doświadczenie systemu komunistycznego, ale gdyby to w istocie miało być czynnikiem wyróżniającym, należałoby zaliczyć do Europy Wschodniej również na przykład Koreę Północną czy Kubę (no i wy

Nadesłane przez Czytaczy 7

Lewitujący pasażerowie w gdańskim* tramwaju. * A nie warszawskim, jak utrzymywałam wcześniej. Popisałam się wyjątkową ślepotą, bo przecież w tle widać wyraźnie słynny, kopiowany przez japońskich architektów , neorenesansowy gdański dworzec główny.

Ważne jest przestrzeganie przepisów BHP

... zwłaszcza na kolei. Ale w bardziej umysłowych pracach, jak się okazuje, też. Mogłam się o tym przekonać, gdy mój nowy pracodawca wysłał mnie na szkolenie BHP. Oglądając na nim dwa iście oscarowe filmy - jeden mrożący krew w żyłach wizjami odcinanych piłą tarczową członków i mdlejących na widok dzieł sztuki gości Centralnego Muzeum Morskiego*, drugi szowinistyczny w swoim przedstawieniu ładnej, głupiutkiej sekretareczki wyczyniającej co chwila jakieś głupstwa, ale powstrzymywanej w ostatniej chwili przez poważnego, grożącego jej palcem narratora** - poczułam, że ich autorzy musieli czuć jakieś ideowe pokrewieństwo z twórcami klämriskowych ostrzeżeń w szwedzkich windach. Udzielono mi wielu pożytecznych rad, które z pewnością będę mogła zastosować na co dzień w celu zwiększenia bezpieczeństwa w moim miejscu pracy, jak na przykład, że nie powinnam samodzielnie przenosić drabin dłuższych niż 4 metry, wchodzić na drabiny obarczona ciężarem większym niż 10 kilogramów, a po hali produkcyj

Znicze

Jesienny kicz

Prom z Karlskrony wpływający do portu o świcie. Te kolory! Strasznie kiczowate, ale po prostu nie można się im oprzeć:)

Bazgranina

Jak wielu ludzi mam zwyczaj, gdy się nudzę albo myśli mi gdzieś odjeżdżają (co zdarza się bardzo często - czasem wydaje mi się, że własne myśli są dla mnie największą przeszkodą w pracy), a mam pod ręką papier i coś do pisania, pokrywać ów papier najróżniejszą bazgraniną. Większość ludzi tworzy w takiej sytuacji abstrakcyjne wzory i szlaczki, ja jednak zaludniam marginesy notatek z seminariów, czytanych artykułów, przeglądanych po raz setny kolejnych wersji kolejnych rozdziałów głównie niezliczoną rzeszą postaci. Zwykle żeńskich, bo je się łatwiej rysuje. Gdy nadeszła pora na podsumowanie czteroletniej pracy i posprzątanie po niej, natknęłam się oczywiście na te rysunki - i postanowiłam chociaż część z nich zebrać w jednym miejscu. Tak powstało poniższe dzieło. Nadaję mu tytuł taki sam, jaki nosi mój doktorat, to znaczy "The concept of the Baltic Sea region as a historical region: An analysis of the process of constructing narratives about the region's past". Obraze

Rzeczy ostateczne

Zeszłotygodniowa wyprawa do Florencji była zarazem okazją do pożegnania się z tym miastem. Być może wrócę jeszcze kiedyś do niego, ale już nie będę miała pretekstu, żeby wracać regularnie. Refleksjami na ten temat już kiedyś Czytaczy zanudzałam , to nie będę się powtarzać. Dodam jeszcze tylko, że choć nigdy jakoś za Florencją nie przepadałam, to jednak nie jest to całkowicie pozytywne doznanie, bo to jednak pożegnanie, a pożegnania zawsze mają w sobie coś smutnego. Wykorzystuję więc tę wizytę, aby ostatni raz doświadczyć tego, co w tym mieście dobre: najeść się toskańskiej kuchni, przejść się wzdłuż Arno, zjeść lody w cukierni Badiani, zrobić zakupy na Mercato di San Lorenzo - gdzie sprzedawcy zachwalają swój towar i targują się jak na arabskim souku - popatrzeć na Florencję z Fiesole i ogółem jeszcze raz przyjrzeć się florenckiemu rozkładowi. Oraz żeby zrobić to, co obiecywałam sobie zrobić od pierwszej wizyty w tym mieście cztery i pół roku temu i teraz już nie mogła

Hop!

W zasadzie zupełnie zwyczajne oznaczenie wyjścia ewakuacyjnego - ale jakoś tak uderza mnie niezwykłą energią przedstawionego tu ludzika. Od razu widać, że to Włoch! Poza tym w tle majaczy niewyraźnie w pełni już funkcjonująca Tramvia !

Kwiatek

I jeszcze coś z sieneńskich murów. Przyznam, że znak na szczycie, choć prezentuje ciekawą wizję artystyczną, jest dla mnie niezrozumiały. Jakieś pomysły? Czy to po prostu sztuka na tyle abstrakcyjna, że nie powinno się jej próbować interpretować, tylko przyjąć taką, jaka jest?

Mury Sieny, część 2

Oprócz różnych malowniczych szczegółów na murach Sieny wypatrzeć można również tabliczki ostrzegawcze!

Mury Sieny

Swoje czasy świetności Siena przeżywała dawno, bo w średniowieczu. Dzisiaj jej mury nadgryzione są już znacznie i widocznie zębem czasu. Jednak bliższa i dalsza historia pozostawiła na nich wiele ciekawych śladów.

Sprzeczne sygnały

W samolotowej toalecie.

Just call me the Doctor!

Udało mi się! Dotarłam do kresu długiego, miejscami żmudnego i ciężkiego procesu, dzięki czemu od dzisiaj wiele się w moim życiu z pewnością zmieni! Na przykład uzyskałam prawo do zaznaczania "Doktor" zamiast zwykłej "Pani" w formularzu rezerwacji biletów na stronie Ryanaira i... to w zasadzie chyba wszystko, co mi w tej chwili przychodzi do głowy. No ale cóż, nie mam złudzeń, przecież już od dziecka - w tym samych mediach, które mają za zadanie przekazać nam pewne wartości i wykształcić odpowiednie postawy społeczne - otrzymujemy jasny przekaz na temat tego, ile w praktyce warte są pewne osiągnięcia: Ja jednak nie mam zamiaru (na razie) poddawać się temu defetyzmowi i korzystając z tego, że tymczasowo jest już po stresie oraz że we Florencji nie zaczęła się jeszcze pora deszczowa*, idę cieszyć się słońcem Toskanii, chianti i pizzą! * To, co w reszcie Europy nazywamy jesienią i zimą. Florencja położona jest w niecce między wzgórzami, czego główn

Nadesłane przez Czytaczy 6

Nie łapać dzieci za nogi?

Nadesłane przez Czytaczy 5

Zwrócono mi ostatnio uwagę, że mój blog przybiera zbyt poważny ton.* Jako remedium na tę przypadłość polecono zajęcie się kwestią plagi królików u zachodnich sąsiadów. Czyżby miało to coś wspólnego ze słynnym krwiożerczym królikiem ? *Ale jak pisać inaczej jesienią? Wszak to najsmutniejsza pora roku!

Akademia Szwedzka

Z okazji dzisiejszego ogłoszenia laureata literackiej Nagrody Nobla postanowiłam napisać parę słów o ciele, które ją przyznaje, czyli o Akademii Szwedzkiej. To dość ciekawa instytucja, ze względu na swoją długą historię mająca parę tradycji, które wydają się tyleż anachroniczne, co w pewien sposób urocze. Akademię Szwedzką założył w 1786 król Gustaw III, współczesny Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu: to były takie czasy w Europie, kiedy w różnych jej częściach powstawały akademie różnorakich sztuk i dziedzin wiedzy czy inne Komisje Edukacji Narodowej. Gustaw, jako władca oświecony, a także osobiście tymi tematami zainteresowany, chętnie zajmował się promowaniem sztuki, literatury i nauki; nawet ze swojego życia uczynił swego rodzaju show dla poddanych, przez co uzyskał przydomek teaterkungen , teatralny król: można było sobie na przykład przyjść w charakterze publiczności popatrzeć, jak wraz z rodziną spożywa posiłki w pałacu Drottningholm. Ironią historii jest to, że został zamord

Musical o Ikei

Z ciekawostek z życia kulturalnego kosmicznego narodu: powstał musical o Ikei! A raczej bardziej o jej założycielu, Ingvarze Kampradzie.* Musical wystawia Malmö Stadsteater i nosi on tytuł "Ingvar! En musikalisk möbelsaga", czyli w wolnym tłumaczeniu "Ingvar! Musicalowa opowieść meblowa". Można w nim usłyszeć piosenki o Ikei oraz śpiewające, niczym w "Pięknej i Bestii", meble . Co ciekawe, okazuje się, że rezultat nie jest taki straszny, jak by się mogło wydawać - na przykład bardzo się spodobał recenzentowi Dagens Nyheter . Co jeszcze ciekawsze, to bynajmniej nie Szwedzi wymyślili ten musical: wcześniej wystawiany był bowiem w Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu. Obydwie wersje - niemiecka i szwedzka - mają zresztą tego samego reżysera i odtwórcę głównej roli (obaj są z pochodzenia Szwedami, wychowanymi w Szwajcarii). *Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział, wyjaśniam, że nazwa Ikea jest akronimem utworzonym z inicjałów założyciela oraz pierwszych liter f

25 klatek na sekundę

Były raz sobie dwie miłośniczki filmów animowanych, które miały zwyczaj zawsze, jak tylko pojawiał się ku temu najmniejszy pretekst czy okazja, wdawać się w długie i pełne dygresji dyskusje na wszelkie tematy związane z tą ich pasją. Z czasem dyskusje te rozproszyły się po różnych listach dyskusyjnych, mejlach, komentarzach pod notkami na blogach itp. itd. Aż w końcu nasze bohaterki doszły do wniosku, że dalej tak być nie może, bo tyle z ich wiedzy, mądrości i światłych przemyśleń ginie gdzieś, bezpowrotnie, w czeluściach internetu i że przydałoby się to wszystko uporządkować, usystematyzować i zebrać w jednym miejscu. Słowem - stworzyć specjalnie temu tematowi poświęcone forum. I oto jest:) No i nie potrzebuję chyba dodawać, że jestem jedną z tych dwóch osób - a drugą jest Czytaczka Kolleander . Wszystkich, którzy dzielą tę pasję w mniejszym lub większym stopniu, albo w ogóle mają cokolwiek do powiedzenia na temat dowolnego rodzaju animacji, zapraszamy!

Studium porównawcze 2

Być może niektórzy Czytacze przypominają sobie dygresję sprzed kilku miesięcy, w której snułam refleksje na temat Skokloster oraz znajdujących się tam wywiezionych z Oliwy dzieł sztuki i doszłam do wniosku, że to, czym je w Gdańsku zastąpiono, jest bardziej imponujące. No to żeby nie być gołosłowną, załączam dowody w postaci obrazkowej. Każdy może sobie porównać i ocenić. Powyżej ołtarz, poniżej ambona. A poza tym jeszcze organy. Nie mam zdjęcia ze Skokloster, zresztą nie prezentowały one niczego szczególnego. Natomiast to rokokowo-czekoladowe cudo z Oliwy zna każdy (a przynajmniej znać powinien), a domyślam się, że wielu Czytaczy miało też okazję posłuchać, pooglądać, a nawet poczuć, jak wprawiają w drganie wszystkie ławki w katedrze. 7876 piszczałek, proszę państwa, z czego największa ma prawie 11 metrów wysokości (i prawie pół metra szerokości), a najmniejsza jest wielkości zapałki. A także oryginalny, osiemnastowieczny mechanizm, pozwalający wprawiać w ruch ozdabiające prospekt gw

Jesień

Skończyły mi się tematy ze Szwecji, więc na razie - znów zdjęcie. Zrobione parę dni temu, a więc zanim jeszcze jesień zmieniła się z pięknej i przygnębiającej w tylko przygnębiającą. Niektórzy, jak widać, dobrze wiedzą, że to najlepszy czas, żeby się przenieść w cieplejsze kraje!

Z komórką przez Gdynię

...czyli lenistwo nie popłaca. Nie chciało mi się brać aparatu, gdy szłam na jesienny spacer. Więc jedynym, co miałam przy sobie, aby spróbować uchwycić to jesienne snujące się przymglenie, te głębokie błękity morza, to słońce odbijające się w falach i burtach jachtów, była kpina zamontowana w mojej komórce. Oczywiście nie muszę dodawać, że w związku z tym żadnej z tych rzeczy uchwycić mi się nie udało, a rezultat jest taki, że aż serce się kraje, jak sobie człowiek pomyśli, jak to mogło wyglądać. Tym boleśniej, jak się porówna ze zdjęciami w poprzedniej dygresji. Zaobserwowałam jednakowoż między innymi: pana szukającego skarbów na plaży, młodych adeptów żeglarstwa wypływających na Zatokę w swoich miniaturowych żaglówkach, operację ładowania jachtu motorowego na ciężarówkę oraz cumowanie pirackiego statku przy "Barze Pomorza".