Przejdź do głównej zawartości

Tajemnica znikającego zzz

...czyli jak rozpoznać skandynawskiego wokalistę, gdy śpiewa po angielsku.

Skandynawowie znani są na świecie z wysoko rozwiniętej kultury muzycznej oraz dobrej znajomości języka angielskiego. To pierwsze wynika, według niektórych, z bogatej tradycji chórów parafialnych, a objawia się stosunkowo dużą liczbą światowej sławy wokalistów i zespołów właśnie ze Skandynawii pochodzących. To drugie zaś wynika ze splotu wielu różnych i złożonych czynników (system oświaty, podróże, filmy puszczane w telewizji w oryginalnej wersji* z napisami...), a objawia się między innymi tym, że owi światowej sławy wokaliści śpiewają po angielsku. Jak więc można rozpoznać takiego skandynawskiego wokalistę?

Otóż istnieje pewien prosty sposób. Aby go objaśnić, zacznę od przykładu z klasyki muzyki rozrywkowej:



Podpowiem: najważniejsze jest tu dla nas słowo "music". Wsłuchajcie się w nie, drodzy Czytacze i zastanówcie: co tu jest nie tak? Przykład kolejny, z innej części Skandynawii, z pokrewnym słowem w refrenie:



Według słowników wymowa angielskiego słowa "music" brzmieć powinna mniej więcej tak: /ˈmjuːzɪk/. Ta zbitka głosek jest jednak, okazuje się, dla Skandynawów nieprzyswajalna i niemal zawsze pozostają przy wersji, w jakiej wymawia się to słowo w ich ojczystych językach: /mɵˈsiːk/. A więc przez zupełnie inaczej brzmiące "u", ale przede wszystkim, co łatwiej wyłapać - przez "s".

Otóż Skandynawów biegłość w angielszczyźnie, szczególnie jej wymowie, nie jest aż tak wielka, jak się większości z nich wydaje. Owszem, ponieważ ich własny język dysponuje szeroką gamą (och, jak boleśnie szeroką z punktu widzenia osoby, która ową gamę kiedyś musiała przyswoić i nadal od czasu do czasu z nią walczy!) samogłosek, na ogół nie mają problemów z przyswojeniem nowych. Tym bardziej, że zarówno angielski, jak i języki skandynawskie, są językami samogłoskowymi (tzn. samogłoski stanowią ponad 30% głosek w systemie językowym), w odróżnieniu od takiego na przykład polskiego.

Jednak jeżeli chodzi o spółgłoski, sprawa się komplikuje. Niech Was nie zdziwi, drodzy Czytacze, gdy kiedyś, będąc na przykład na jakimś lotnisku, usłyszycie następujący komunikat: "Lejdis and jentlemen. Plis prosid tu siek in." Niechybny to będzie znak, że znaleźliście się w Skandynawii, gdzie głoski "dż" i "cz" nie występują. A o "z" wręcz nie słyszano.** Zaryzykowałabym wręcz stwierdzenie, że nauka wymowy "z" jest dla Skandynawów największym wyzwaniem przy przyswajaniu sobie języków obcych. Jak pokazuje kolejny przykład, częściowo może się to udać. Częściowo - bo proszę zwrócić uwagę, że choć panu Bergowi całkiem nieźle to wychodzi przy "Music non stop when I close my eyes", to jednak niestety poległ na całej linii przy "So why don't you dance to the music":



I jeszcze jeden, mniej mainstreamowy, przykład:



Na koniec chciałabym podziękować Czytaczce P., która dostarczyła mi inspiracji oraz części przykładów do niniejszej dygresji.

* W praktyce prawie zawsze angielskiej, a dokładniej amerykańskiej. Szwedzka telewizja pełna jest bowiem produkcji amerykańskich, od filmów, przez seriale, po reality shows. Podobno co chwila obrywają kary od Komisji Europejskiej za niewyrabianie norm mówiących o procentach produkcji nieanglojęzycznych, które powinna nadawać telewizja.

** Wyrażając się w kategoriach językoznawczych, języki skandynawskie są bardzo ubogie w głoski dźwięczne.

Komentarze

fieloryb pisze…
Mam mało naukową, ale w 105,5% prawdziwą hipotezę dotyczącą braku owego "zzz" w wymowie skandynawskiej.

Otóż dawno, dawno temu wszyscy Skandynawowie (i Skandynawki) wymawiali te dźwięczne spółgłoski jak należy. Robili to do czasu przeprowadzki na tereny polarne. Tam, jak wiadomo jest zimno. Śnieg, zawierucha i zacina (najczęściej w twarz).
Proszę spróbować powiedzieć poprawnie music w sytuacji kiedy idzie się pod wiatr i trzeba choć trochę odsłonić zęby. Nic przyjemnego dostać np. takim gradem po szkliwie. ;-)
Podczas pobytu za kołem polarnym, wszyscy Skandynawowie (i Skandynawki) nauczyli się sssyczeć zamiast zzzyczeć, dzięki czemu oszczędzali na rachunkach u dentysty.
Dowodem na poprawność mojej hipotezy, jest miano Haralda Sinozębego, który jak wiadomo wystawiał zęby gdzie chciał i nie zwracał uwagi na tradycję językową i higienę stomatologiczną związaną z warunkami atmosferycznymi.

Po udomowieniu białych niedźwiedzi (Skandynawowie) i niedźwiedzic (Skandynawki) powrócili na tereny znane dziś jako Szwecja, Norwegia Islandia itd. a tradycja językowa pozostała.
fieloryb pisze…
P.S
Tak na poważnie, to dziękuję za ciekawy i bogato zilustrowany wpis.
martencja pisze…
Imponująca teoria. Naprawdę imponująca! Tylko jak do niej ma się to, że Harald Sinozęby mieszkał w Danii?

M.
fieloryb pisze…
Przecież pisałem, że hipoteza jest w 105,5% prawdziwa. ;-)
Zula pisze…
Czytelniczka P. wyznała mi, że bardzo jest rada, iż mogła dostarczyć inspiracji ;-P
A ja od siebie dodam, że na pewno A-ha ma w swej bogatej dyskografii jakąś piosnkę ze słowem 'music', ale w tym momencie akurat żadnej nie pamiętam.
martencja pisze…
Podejrzewam też o to m.in. Roxette, ale nie chciało mi się szukać...;]

M.