Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2011

Hałasy

W Sztokholmie remontują główny dworzec. Podobno się zapada i w związku z tym trzeba go podnieść i wzmocnić. No zdarza się - nic szczególnego. Co jednak przykuło moją uwagę - a na dodatek wywołało uśmiech - to afisze, którymi w związku z tym oklejono dworzec i jego okolice. Większość z nich składa się z różnych onomatopei oddających (raczej nieprzyjemne) dźwięki wydawane przy pracach remontowych, a pod nimi można znaleźć wyjaśnienia, skąd te hałasy się biorą. Na przykład: "Wykopujemy 15000 m³ ziemi, żeby móc wymienić pale pod budynkiem", "Potrzeba wielu ciężarówek, żeby przywieźć 90000 kg stali potrzebnej do nowej podstawy stacji", czy "Dworzec Centralny zapada się o 1 mm na rok. Co za szczęście, że go wzmacniamy." "Wcześnie rano jest tu dużo hałasu. Liczymy na twoją wyrozumiałość" oraz "6500 m² betonu nie jest lekkie. Ale potrzebne, aby podtrzymać Dworzec Centralny." Część afiszy zawiera też użyteczne informacje: "Nie! To nie jest

Są na świecie miasta duże

O mojej dawnej dzielnicy ułożono kiedyś wierszyk: "Są na świecie miasta duże: Paryż, Londyn i Pogórze." Przypomniał mi się, gdy w katalogu SAS natrafiłam na powyższy opis kryształowego korka do wina. Ach, nie ma to jak lokalny patriotyzm , nawet jeżeli czasem skrzywia on trochę wizję świata i zaburza proporcje...

Zdrowie jest najważniejsze

Obsesja kosmicznego narodu zdrowiem i formą fizyczną nie powinna dla Czytaczy być już żadną niespodzianką. A tym bardziej nie powinna być nią dla mnie ani Mojej Sista, któreśmy już trochę doświadczeń związanych z ciekawymi zwyczajami tego narodu na własnej skórze nazbierały. To tu wszak nauczyłam się kichać w łokieć , a nie w dłoń (co akurat uważam za bardzo rozsądne i godne naśladowania: w ten sposób nie roznosi się potem zarazków na wszystko i wszystkich, których się dotyka) i zostałam poddana szczepieniu na świńską grypę , które aplikowano taśmowo wszystkim jak leci w moim miejscu pracy w ramach masowej, ogólnokrajowej paniki . Nawet nas można jednak jeszcze czasem zaskoczyć. Na przykład gdy Moja Sista przyszła w poniedziałek do pracy i powiedziała, że jej siostra przyjechała do Sztokholmu i prawie od razu zachorowała, została z całą powagą zapytana: "Mam nadzieję, że się z nią nie spotkałaś?" A gdy, ku rozczarowaniu współpracowników i szefów odpowiedziała, że owszem, z

Sztokholmska wiosna

W (bardzo) wolnym tłumaczeniu: "Uważaj, przechodniu, bo coś może zwalić się na ciebie niespodziewanie z wysokości!" Zwracam uwagę na ten dramatycznie odłamujący się sopel! Znak to najlepszy, że kres zimy już bliski. Jak widać, Sztokholm po raz kolejny zaliczony, klämriski wypatrzone. Choć niezbyt ich dużo tym razem, bo po pierwsze byłam krótko, a po drugie - przez większość pobytu zajęta byłam chorowaniem i w związku z tym chowaniem się pod pierzyną oraz użalaniem się nad sobą. Na szczęście zanim jeszcze zaniemogłam zdążyłam zrobić obowiązkowy obchód po ulubionych sztokholmskich księgarniach (wzbogaciłam się m.in. o nową - choć nie najnowszą - powieść Nessera i drugi tom "Sandmana") i poobserwować jak z wolna, w wiosennym słońcu, pękają i topnieją kry na Strömmen, a sztokholmczycy okupują każdą wolną powierzchnię wystawiając do tegoż słońca twarze.

Nadesłane przez Czytaczy 8

Nie sądziłam, że na deskorolki trzeba mieć pozwolenia...! Czego to się człowiek może dowiedzieć. Czytaczka Kolleander, która ten zachwycający pod względem estetycznym napis wypatrzyła, chciałaby się natomiast dowiedzieć, czy każdy, kto go zobaczy, ma od razu wykonać polecenie? Jak zwykle liczymy na pomoc pozostałych Czytaczy w rozszyfrowywaniu zawiłych przekazów klämriskotwórców! À propos klämriskotwórców, wybieram się w najbliższy weekend do Szwecji, więc spodziewam się napływu inspiracji do nowych dygresji.

Akordeonista

W przejściu podziemnym pod dworcem gdyńskim stoi czasem akordeonista i wydaje dźwięki. Nie mogę napisać, że gra, bo jeszcze nigdy, mimo najszczerszych chęci, nie udało mi się w tych wydawanych przez niego dźwiękach wyłapać jakiejkolwiek melodii; sprawia wrażenie, jakby po prostu składał i rozkładał swój akordeon w sposób najzupełniej przypadkowy. Zaczęłam się nad tym zastanawiać i przyszło mi do głowy, że może nie takie całkiem przypadkowe jest to jego katowanie biednego instrumentu...? Może niepozorny akordeonista pracuje, na przykład, jako łącznik jakiejś tajnej organizacji, w swoich nieskładnych z pozoru dźwiękach przekazując współpracownikom zaszyfrowaną wiadomość...? Ech, chyba się ostatnio za dużo naoglądałam seriali o szpiegach ...

Klämrisk à la israélienne

No i wreszcie, na zakończenie tej relacji z Izraela - to, na co wszyscy czekamy, czyli tabliczki, ostrzeżenia i inne klämriski! Wypatrywanie wyżej wymienionych w tym kraju potwierdziło to, co już dawno podejrzewałam: społeczeństwo, które ma potąd tak zwanych prawdziwych problemów , nie będzie sobie zawracało głowy miażdżącymi drzwiami! Dlatego też rezultaty moich poszukiwań - w porównaniu z tym, co w podobnym czasie mogłabym znaleźć w Skandynawii czy Wielkiej Brytanii - były raczej mizerne. Choć na przykład taki zestaw, jaki widać powyżej (tabliczka plus wielkie kolce), znaleźć można tam było chyba na każdym słupie wysokiego napięcia. À propos kolców: A jednak nie mam wątpliwości, że i do Izraela dotrze klämrisk! Świadczy o tym chociażby poniższa instrukcja zachowania się w razie napotkania tramwaju - jako że w Jerozolimie wybudowali właśnie linię takowego, choć jak dotąd puszczają po niej jedynie jazdy testowe wożące motorniczych, kontrolerów i policjantów. Nie wiem, ile potrzeba jazd

Półksiężyc

Powoli zbliżając się do końca moich izraelskich relacji, dodam jeszcze ciekawostkę kulturowo-astronomiczną. Od jakiegoś czasu (a konkretnie chyba od pobytu w Egipcie) intrygował mnie fakt, dlaczego półksiężyc na kopułach i minaretach bliskowschodnich meczetów jest jakby odwrócony na bok - nie taki: ( jak w Europie, ale "uśmiechnięty", z oboma rogami skierowanymi ku górze (a czasem w formie okręgu, którego dolna część jest najgrubsza - albo inaczej półksiężyca, którego rogi wydłużono tak, że stykają się ze sobą na górze). Aż nie wyczytałam gdzieś przypadkiem, że po prostu księżyc tam tak wygląda. Ponownie odwiedzając ten region oczywiście nie omieszkałam tego sprawdzić. I potwierdzam, że to prawda! Na dowód nawet przywiozłam zdjęcia: Tak właśnie uśmiechał się do nas, stojących na punkcie widokowym na Wzgórzach Golan, księżyc znad Jeziora Genezaret i Tyberiady. A tak znad Morza Śródziemnego koło Akki, Saint-Jean-d'Acre krzyżowców, gdzie z wody nadal wystają pozostałośc

Stare kamienie

W mieście Bet Szean, położonym na skrzyżowaniu Doliny Jordanu i Jezreel, wśród bloków z wielkiej płyty, dosłownie na tyłach restauracji McDonald's, stoi sobie rzymski amfiteatr. Izrael w ogóle i Bet Szean w szczególności ma takie zatrzęsienie starożytnych wykopalisk, że jeden więcej rzymski teatr nie robi na nikim jakiegokolwiek wrażenia. W tym kraju nie tylko kościoły są jak cebula . Właściwie wszystko tu jest zbudowane na pozostałościach czegoś innego; zewsząd wystają resztki jakichś starych murów, w ścianach tkwią zamurowane portale i łuki, w poprzek których poustawiano później inne portale i łuki; część z nich wystaje znienacka z chodników, dając pojęcie o tym, jak bardzo poziom ulicy podniósł się przez wieki. To już nawet nie jest cebula ani matrioszka, ale fascynujący, skomplikowany, wielopoziomowy i zagmatwany labirynt.