Przejdź do głównej zawartości

Sztokholmska wiosna


W (bardzo) wolnym tłumaczeniu: "Uważaj, przechodniu, bo coś może zwalić się na ciebie niespodziewanie z wysokości!" Zwracam uwagę na ten dramatycznie odłamujący się sopel! Znak to najlepszy, że kres zimy już bliski.

Jak widać, Sztokholm po raz kolejny zaliczony, klämriski wypatrzone. Choć niezbyt ich dużo tym razem, bo po pierwsze byłam krótko, a po drugie - przez większość pobytu zajęta byłam chorowaniem i w związku z tym chowaniem się pod pierzyną oraz użalaniem się nad sobą. Na szczęście zanim jeszcze zaniemogłam zdążyłam zrobić obowiązkowy obchód po ulubionych sztokholmskich księgarniach (wzbogaciłam się m.in. o nową - choć nie najnowszą - powieść Nessera i drugi tom "Sandmana") i poobserwować jak z wolna, w wiosennym słońcu, pękają i topnieją kry na Strömmen, a sztokholmczycy okupują każdą wolną powierzchnię wystawiając do tegoż słońca twarze.

Komentarze

fieloryb pisze…
Nie lubię przedwiośnia. Takiego jak za oknem. Szaro, zimno, mokro.

fieloryb załóżkowany
martencja pisze…
A ja lubię, nawet jeżeli nie jest to moja ulubiona pora roku (to miejsce na zawsze niepodzielnie zajęte jest przez lato). Po pierwsze, wszystko jest lepsze od poprzedzającej przedwiośnie zimy. Po drugie, moment, kiedy skóra przestaje boleć od mrozu i już nie trzeba się tak szczelnie opatulać, kiedy można zmienić buty i płaszcz na lżejsze (nie cierpię zimowych butów! Jak zresztą zimowych ubrań w ogóle), jest dla mnie wręcz fizyczną ulgą. Jakby mi ktoś coś ciężkiego zdjął z klatki piersiowej i mogę wreszcie swobodnie oddychać.

A tymczasem pozdrawiam od jednego chorującego do drugiego i życzę szybkiego opuszczenia łózka:)

M.
fieloryb pisze…
Zdrowie wróciło.Nic poważnego. Dziękuję i wzajem życzę szybkiego powrotu do normalnego stanu. Niech moc będzie z tobą ;-).

Przypomnę(?) tylko, że zima może być ładna*, chociaż ja z kolei wolę wiosnę w stanie rozkwitu. Pachnącą świeżymi kwiatami z temperaturą około 20-25 stopni.

---------------
Lekki, kilkustopniowy mrozik z słońcem, bez wiatru w brzozowym lasku, spacer po skrzypiącym, świeżym śniegu... estetycznie i zdrowotnie nie do pogardzenia.
martencja pisze…
Pisałam to już nie raz, ale napiszę ponownie: zima dla mnie nie ma nic pozytywnego i nie widzę żadnego powodu, który usprawiedliwiałby jej istnienie. Ładne obrazki to sobie mogę pooglądać na zdjęciach, co ma ten plus, że nie muszę wtedy w celu ich podziwiania wychodzić na mróz i tym samym narażać się na ból skóry, palców i większości układu oddechowego, ani opatulać w ciężkie, sztywne, niewygodne zimowe ciuchy, w których człowiek czuje się jak astronauta w skafandrze i równie nieporadnie się porusza, na zmianę zapadając się w śniegu i się na nim ślizgając, a po najdalej pięciu minutach jest cały zasmarkany i albo zziębnięty (jeżeli się nie dość ciepło ubrał) albo spocony (jeżeli się ubrał dość ciepło).

@"...wiosnę w stanie rozkwitu. Pachnącą świeżymi kwiatami z temperaturą około 20-25 stopni."

Nie wiem, gdzie zamieszkujesz, fielorybie, ale tutaj na Wybrzeżu 20-25 stopni to już na ogół pełnia lata:)

M.
fieloryb pisze…
Zamieszkuję na 4. (ostatnim) piętrze. ;-)

Dla mnie lato w związku z tym to (przy ładnej pogodzie) około 30 stopni ze słońcem walącym wprost w czarny dach i we wielkie okno. Dzięki temu mam dodatkowy efekt szklarni.

Miło myślę o lecie, ale jednak słoneczna ładna wiosna z dziewczętami oraz kobietami pozbywającymi się odzieży i pokazującymi swoje wdzięki stanowi dużo większą atrakcję.
martencja pisze…
Ech, jaka szkoda, że kobieta w naszym pięknym (?) kraju nie ma na wiosnę analogicznych przyjemności, bo płeć męska w większości tutaj jest taka, że jak się pozbywa odzieży, to bardziej się człowiekowi chce odwrócić wzrok...:( Jeszcze jeden powód, żeby wrócić do Szwecji;)!

Też mi się zdarzyło zamieszkiwać na najwyższym piętrze. Większość mojego życia, w zasadzie. Tylko że było to piętro 10.:) No i ponieważ było to w Trójmieście, to o saunie nie było mowy, bo tu takie naprawdę upalne dni to można na palcach ręki liczyć. Zawsze mam latem niedosyt!

M.
fieloryb pisze…
A miałaś do czynienia z wichurą bądź silnym wiatrem na tej wysokości? Mieszkałem niegdyś na przedostatnim piętrze takiego wieżowca. Przy solidnych podmuchach woda w akwarium zaczynała niepokojąco falować. Herbata w szklankach też.

Nie wiem jakich ty znasz przedstawicieli polsko-męskiego rodu. Pewnie jakieś wybrakowane sztuki bez gwarancji producenta ;-). Zresztą - gusta nie podlegają dyskusji...


Na boku:
Oglądałem żeńskie (hmmmm...) osobniczki rodzaju homo sapiens w Niemczech, Szwecji, Litwie, Chorwacji i Serbii i we Włoszech. Pomijając pewną Chorwatkę (która zresztą była w 1/2 Polką) polskie kobiety są najładniejsze. Nie wiem jak wy to robicie... :)
Zula pisze…
Rasrisk = (pol.) raz ryzykujesz, a potem już nie, bo umarłeś :D
martencja pisze…
@Zula: Jakbym znowu robiła konkurs na tłumaczenia, miałabyś punkta za kreatywność:)

@fieloryb:
@"A miałaś do czynienia z wichurą bądź silnym wiatrem na tej wysokości?"

Poważnie pytasz? Przypomnę może, że blok stał (w zasadzie dalej stoi, tylko ja już w nim nie mieszkam) w Gdyni. Gdynia jest nad morzem. Na morzu są sztormy. A nawet jak nie ma sztormów, to i tak wieje tu - słabiej lub silniej - 99,9% dni w roku. Jak czasem mocniej uderzyło, człowiek czuł się trochę jak w strefie sejsmicznej.

@"Nie wiem jakich ty znasz przedstawicieli polsko-męskiego rodu."

Tu nie chodzi o to, kogo znam. Tu chodzi o to, kogo obserwuję wszędzie dookoła: na ulicach, w komunikacji publicznej, w pracy, w telewizji...

M.