Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2009

Egzystencjalne graffiti

"Bóg →" Oslo, most nad rzeczką Akerselva.

"That looks like my Uncle Oscar!"

W dzisiejszej dygresji pochwalę się, że po raz pierwszy w życiu udało mi się zobaczyć prawdziwą statuetkę Oscara! I to w zupełnie niespodziewanym miejscu, mianowicie w muzeum w Oslo, poświęconym wyprawie tratwą Kon-Tiki przez Ocean Spokojny . Zaszłam tam właściwie tylko dlatego, bo miałam darmowy bilet, a było po drodze, zupełnie nie podejrzewając, że zastanę tam taką ciekawostkę. O ile bowiem przemierzanie oceanów na prymitywnych tratwach średnio mnie interesuje, to kino - owszem, i to bardzo. I choć sama statuetka wyglądała już mało zaskakująco - to nie o to przecież chodzi:) Tym, którym nie chce się zaglądać pod powyższy link, wyjaśnię jeszcze, skąd Oscar wziął się w tym akurat muzeum: przyznano go za film dokumentalny o wyprawie.

Białe tenisówki

Nadal nie zdecydowałam się ubiegać o szwedzki dowód osobisty, ale jednak poczyniłam dalsze kroki w kierunku przyswojenia sobie szwedzkiej tożsamości i wtopienia się w tutejsze społeczeństwo. Mianowicie, kupiłam sobie białe tenisówki! Zaskoczonym, być może, Czytaczom wyjaśnię, że każdy szwedzki obywatel poniżej 50. roku życia posiada przynajmniej jedną parę - zaczynam podejrzewać, że gdzieś w zbiorach praw Królestwa Szwecji istnieje jakiś regulujący tę sprawę przepis. Być może przyjdzie czas, że oślepiająca biel obuwia urośnie do rangi symbolu szwedzkiej tożsamości narodowej...?

Sugestia

"Sam opróżnij samochód!"

Personnummer

Po powrocie do Sztokholmu zastałam w skrzynce list z Urzędu Skarbowego z zawiadomieniem, że przyznano mi oficjalnie personnummer. Tym samym stałam się, w szwedzkim rozumieniu, pełnoprawną istotą ludzką. Personnummer, dosłownie numer osobisty, a bardziej oficjalnie numer ewidencyjny, to odpowiednik polskiego numeru PESEL. Jak głosi broszura Urzędu Skarbowego, jest on "jednolitym narzędziem pozwalającym na jednoznaczne ustalenie tożsamości osób fizycznych. W obecnej formie numer ten występuje od 1967 r., niemniej już w roku 1947 wprowadzono system ewidencji oparty na dacie urodzenia oraz trzycyfrowej liczbie porządkowej urodzenia" (tak, tak, broszura jest dostępna po polsku). Osoba bez numeru ewidencyjnego w Szwecji po prostu nie istnieje jako członek społeczeństwa. Pytają się o niego przy zapisywaniu się do lekarza, podpisywaniu jakichkolwiek umów, logowaniu się do serwisów pośredniczących w wynajmie akademików, wyrabianiu kart bibliotecznych, uczestniczeniu w kursac

Szkiery

Czas na zakończenie tej włoskiej dygresji i powrót do Sztokholmu.

Kuszące

...ale jednak władze Florencji odradzają wchodzenie do koszy na śmieci.

W Narni

Jest takie miasteczko we Włoszech, w regionie Umbria, niewielkie i mało popularne wśród turystów, pomijane w większości przewodników, które jednak dla każdego fana twórczości C.S. Lewisa stanowi obowiązkowy punkt programu zwiedzania tych rejonów: Narni. Swoją nazwę miasteczko zawdzięcza płynącej nieopodal rzece Nera. Jego korzenie sięgają czasów antycznych: pierwsze wzmianki pochodzą jeszcze sprzed czasów rzymskich, z VII wieku p.n.e.; nazywało się wówczas Nequinum. Rzymianie, którzy zdobyli je w IV wieku p.n.e., nazwali je Narnia. Do dzisiaj widać tam po nich ślady: akwedukt, przęsło mostu, części murów i bram wchłonięte w późniejszą tkankę miasta: Późniejsze wieki dorzuciły jeszcze między innymi średniowieczne kościoły i twierdzę, renesansowe i barokowe kamienice... To samo w sobie nie jest może niczym szczególnym: po pewnym czasie zwiedzania Włoch człowiek się przyzwyczaja do ciągłego potykania się o antyczne i średniowieczne zabytki. W Narni jednak dodatkowo miejscami ma się wrażen

Allontanarsi dalla linea gialla

Włosi też mają swoją żółtą linię, której nie wolno przekraczać. Spotkać ją można w miejscu raczej mało zaskakującym, mianowicie wymalowaną wzdłuż krawędzi peronów. O niestosowności jej przekraczania informuje się często przez megafony, a także za pomocą szyldów. Dokładne przyjrzenie się tym szyldom daje pojęcie o tym, jak poważne mogą być konsekwencje złamania zakazu dla całości kończyn niesubordynowanego pasażera...

Kapliczki Le Cure

Stare włoskie miasta i miasteczka to miejsca, w których chyba nawet bardziej niż w Polsce trudno zapomnieć, że się jest w katolickim kraju. Gdy w zeszłym tygodniu spacerowałam po Florencji, naszła mnie refleksja, jak się w takim miejscu czują imigranci z krajów arabskich czy innych niechrześcijańskich. Czy potykanie się co chwilę o najróżniejsze kościółki, kapliczki i figurki Maryi i świętych sprawia, że potęguje się to poczucie wyobcowania, które musi towarzyszyć - często przymusowemu - przeniesieniu się do obcego kraju, obcej kultury? Czy czyni to przeniesienie cięższym niż, na przykład, w Szwecji, gdzie ślady chrześcijańskiej tradycji są dużo rzadsze i dużo bardziej dyskretne...? Główny budynek mojej uczelni mieści się w byłym klasztorze dominikańskim, funkcję auli pełni były przyklasztorny kościół . Jeden z wydziałów zajmuje połowę budynku, gospodarzami którego drugiej połowy nadal są zakonnicy; w innym jedna z sal wykładowych została urządzona w przydomowej (przywillowej?) ka

Alpy

Zeszły tydzień spędziłam na drugim końcu Europy, na zupełnie innym półwyspie. Trochę potrwa, zanim uporządkuję zdjęcia i wrażenia stamtąd. Na razie - zdjęcie z drogi.

Studentka zbyt pochłonięta nauką

...dała się pochłonąć budynkowi uczelni (konkretnie Sveriges lantbruksuniversitet).

Balony