Przejdź do głównej zawartości

Premier w zatrzaśniętej windzie

Problemy mieszkaniowe w Sztokholmie dotykają nie tylko zwykłych obywateli. Ostatnio nawet premier, Fredrik Reinfeldt, został wraz z rodziną zmuszony do opuszczenia dotychczasowego miejsca zamieszkania i poszukania sobie innego lokum. Oficjalna rezydencja szwedzkich premierów - Pałac Sagera* - jak podaje dzisiejsza prasa, jest w tak kiepskim stanie technicznym, że nie nadaje się dla rodziny z dziećmi. Premier narzekał podczas dzisiejszej konferencji prasowej, że jest w nim zimno, część okien się nie otwiera, a wentylacja jest tak zła, że bywało, że zwykłe pieczenie i smażenie kończyło się interwencją straży pożarnej.

Ponieważ jednak jestem wredna, najbardziej spodobała mi się historia o tym, jak to premier kilkukrotnie zatrzasnął się w pałacowej windzie i w związku z tym spóźnił na samolot, którym miał polecieć z państwową wizytą. Ciekawe, swoją drogą, czy winda ta zaopatrzona jest w wewnętrzne drzwi, a jeżeli nie, to czy widnieje w niej odpowiednie ostrzeżenie. Nie można wszak dopuścić, żeby kraj stracił szefa rządu w wyniku tragicznej hissdöd!

Jeżeli jednak stosownej tabliczki tam nie ma, będzie okazja, żeby to karygodne zaniedbanie nadrobić, zadecydowano bowiem, że w ciągu najbliższego pół roku pochodzący z XVII wieku pałac przejdzie renowację. A Reinfeldt musi na ten czas wynająć dla siebie i swojej rodziny mieszkanie w centrum Sztokholmu. No to skoro już na tyle ma zbliżyć się do zwykłych obywateli, wypadałoby też chyba, żeby, tak jak oni, przeszedł przez żmudny i frustrujący proces poszukiwania mieszkań na wymagającym rynku stolicy, nieprawdaż? Już widzę go przeglądającego ogłoszenia na Blockecie!

* Nazywany też Domem Sagera, podobno dlatego, bo Ingvar Carlsson, za urzędowania którego zadecydowano o przekazaniu budynku do dyspozycji premierom, uznał, że to niewłaściwe, żeby premier mieszkał w pałacu.

Komentarze