Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2010

Swoboda ekspresji

Żeby przerwać milczenie, przedstawiam Czytaczom do kontemplacji kilka ciekawych klämriskowych zjawisk, jakie udało mi się ostatnimi czasy wypatrzyć. Na przykład dzięki wizycie w punkcie ksero wzbogaciłam się o wiedzę nie tylko na temat różnych nieprzyjemnych rzeczy, które w takim miejscu mogą się przytrafić nieostrożnie wkładanym w czeluście tamtejszych machin dłoniom, ale także na temat... hmm... biegania...? Trochę ciężko mi to zinterpretować. Na szczęście producenci innych sprzętów dbają o klarowną informację, jednocześnie jednak przyznając się, że zatrudniani przez nich projektanci są w pewien sposób ograniczeni i mało otwarci na kreatywne sposoby wykorzystania ich produktów. Udało mi się jednak również znaleźć świadectwa działalności ludzi, których twórczość dowodzi nie tylko braku ograniczeń w nich samych, ale też niezgody na dawanie się ograniczać przez niesprzyjające czynniki zewnętrzne. Na przykład projektant widocznych na poniższym zdjęciu drzwi nie dał się zupełnie og

Słońce Toskanii

Wbrew wczorajszym zastrzeżeniom wracam już dzisiaj z nową dygresją. A to za sprawą wiadomości, którą usłyszałam dziś rano w radiu, a która bardzo mnie rozbawiła - choć śmiech, którym na nią zareagowałam, był śmiechem gorzkim. Otóż podobno we włoskich miastach wzywają obywateli, aby w imię zdrowia i ekologii przykręcali w swoich domach kaloryfery. Burmistrz Florencji podpowiada ponoć, że temperatura 18 stopni Celsjusza jest optymalna i na niej właśnie florentczycy powinni się zatrzymać. Skąd więc gorzki śmiech, zapytacie, drodzy Czytacze? A przynajmniej ci z Was, którzy nie znają mnie osobiście i nie wysłuchiwali już wielokrotnie moich opinii na temat florenckiej zimy, rozwiewających nieco utrwalone przez śródziemnomorską propagandę wyobrażenia. Otóż zima we Florencji jest koszmarem. I nie chodzi nawet o pogodę, bo choć ze względu na specyficzny mikroklimat niemal przez cały czas tam leje, to temperatury na ogół oscylują wokół 10 stopni. Chodzi natomiast o wnętrza. W który

Rozstanie

Czas przemija, drodzy Czytacze. Przemija i zmienia nas, zmienia świat dookoła i zmienia nasze potrzeby, według których my także zmieniamy świat dookoła. Taka filozoficzna refleksja naszła mnie wczoraj, gdy po godzinie wnikliwego studiowania i przekuwania w praktykę jednego z wybitnych wytworów ikeowskiej myśli techniczno-plastyczno-fabularnej (instrukcji montażu), udało nam się z Tatą złożyć i ustawić w moim pokoju nowe, błyszczące biurko. I, co najważniejsze, duże: jego zakup był bowiem podyktowany tym, że na starym, jak widać na poniższej fotografii, już dawno przestałam się mieścić. No i właśnie z tym starym biurkiem związana była egzystencjalna refleksja zacytowana na początku. Towarzyszyło mi ono bowiem prawie od dwudziestu pięciu lat: zakupione zostało gdy miałam iść do zerówki. Towarzyszyło mi przez całą podstawówkę, liceum i studia, uczyłam się na nim do egzaminów i matury, napisałam magisterkę i część doktoratu (choć małą, bo jednak większość pisałam w zupełnie innych mie

Tajemnica znikającego zzz

...czyli jak rozpoznać skandynawskiego wokalistę, gdy śpiewa po angielsku. Skandynawowie znani są na świecie z wysoko rozwiniętej kultury muzycznej oraz dobrej znajomości języka angielskiego. To pierwsze wynika, według niektórych, z bogatej tradycji chórów parafialnych, a objawia się stosunkowo dużą liczbą światowej sławy wokalistów i zespołów właśnie ze Skandynawii pochodzących. To drugie zaś wynika ze splotu wielu różnych i złożonych czynników (system oświaty, podróże, filmy puszczane w telewizji w oryginalnej wersji* z napisami...), a objawia się między innymi tym, że owi światowej sławy wokaliści śpiewają po angielsku. Jak więc można rozpoznać takiego skandynawskiego wokalistę? Otóż istnieje pewien prosty sposób. Aby go objaśnić, zacznę od przykładu z klasyki muzyki rozrywkowej: Podpowiem: najważniejsze jest tu dla nas słowo "music". Wsłuchajcie się w nie, drodzy Czytacze i zastanówcie: co tu jest nie tak? Przykład kolejny, z innej części Skandynawii, z pokrewnym słowem w

Zatrzaskująca się sofa

Nie tylko Ikea dba o bezpieczeństwo użytkowników swoich mebli. Jednak inne sklepy kierują swój przekaz do bardziej intelektualnie nastawionych klientów, nadając mu formę tekstu, a nie serii obrazków. Na sofie Mojej Sista, na przykład, z jednej strony zachwalają możliwość jej użycia jako rozkładanego łóżka dla gości, ale z drugiej - pojawia się złowrogie słowo klämrisk! Takie składane sofy to wszak niebagatelne zagrożenie dla palców i innych kończyn. A kto wie, czy nie kryją w sobie również innego rodzaju zagrożeń .

O mapach, stereotypach i konstruktach

Wydawałoby się, że zimna wojna już dawno się skończyła. A jednak rozmawiając ze Szwedami albo czytając szwedzkie gazety można odnieść wrażenie, że żelazna kurtyna ma się bardzo dobrze. A nawet zaglądając na strony różnych instytucji, jak widać na załączonym obrazku, znalezionym przez Moją Sista na stronie banku SEB. Widać na nim jakiś monstrualny twór, rozciągający się od Odry aż po Pacyfik, nazwany Europą Wschodnią (spodziewaliście się, drodzy Czytacze, że Europa leży nad Oceanem Spokojnym?). Oczywiście każdy, kto ma choć najbledsze pojęcie o tej części świata, wie, że to region ogromnie zróżnicowany, mieszczący w sobie co najmniej kilka różnych tradycji kulturowych i historycznych, religii, grup językowych i stopni rozwoju gospodarczego. Właściwie jedynym wspólnym mianownikiem jest doświadczenie systemu komunistycznego, ale gdyby to w istocie miało być czynnikiem wyróżniającym, należałoby zaliczyć do Europy Wschodniej również na przykład Koreę Północną czy Kubę (no i wy

Nadesłane przez Czytaczy 7

Lewitujący pasażerowie w gdańskim* tramwaju. * A nie warszawskim, jak utrzymywałam wcześniej. Popisałam się wyjątkową ślepotą, bo przecież w tle widać wyraźnie słynny, kopiowany przez japońskich architektów , neorenesansowy gdański dworzec główny.

Ważne jest przestrzeganie przepisów BHP

... zwłaszcza na kolei. Ale w bardziej umysłowych pracach, jak się okazuje, też. Mogłam się o tym przekonać, gdy mój nowy pracodawca wysłał mnie na szkolenie BHP. Oglądając na nim dwa iście oscarowe filmy - jeden mrożący krew w żyłach wizjami odcinanych piłą tarczową członków i mdlejących na widok dzieł sztuki gości Centralnego Muzeum Morskiego*, drugi szowinistyczny w swoim przedstawieniu ładnej, głupiutkiej sekretareczki wyczyniającej co chwila jakieś głupstwa, ale powstrzymywanej w ostatniej chwili przez poważnego, grożącego jej palcem narratora** - poczułam, że ich autorzy musieli czuć jakieś ideowe pokrewieństwo z twórcami klämriskowych ostrzeżeń w szwedzkich windach. Udzielono mi wielu pożytecznych rad, które z pewnością będę mogła zastosować na co dzień w celu zwiększenia bezpieczeństwa w moim miejscu pracy, jak na przykład, że nie powinnam samodzielnie przenosić drabin dłuższych niż 4 metry, wchodzić na drabiny obarczona ciężarem większym niż 10 kilogramów, a po hali produkcyj

Znicze