Z ciekawostek z życia kulturalnego kosmicznego narodu: powstał musical o Ikei! A raczej bardziej o jej założycielu, Ingvarze Kampradzie.*
Musical wystawia Malmö Stadsteater i nosi on tytuł "Ingvar! En musikalisk möbelsaga", czyli w wolnym tłumaczeniu "Ingvar! Musicalowa opowieść meblowa". Można w nim usłyszeć piosenki o Ikei oraz śpiewające, niczym w "Pięknej i Bestii", meble.
Co ciekawe, okazuje się, że rezultat nie jest taki straszny, jak by się mogło wydawać - na przykład bardzo się spodobał recenzentowi Dagens Nyheter. Co jeszcze ciekawsze, to bynajmniej nie Szwedzi wymyślili ten musical: wcześniej wystawiany był bowiem w Deutsches Schauspielhaus w Hamburgu. Obydwie wersje - niemiecka i szwedzka - mają zresztą tego samego reżysera i odtwórcę głównej roli (obaj są z pochodzenia Szwedami, wychowanymi w Szwajcarii).
*Jakby ktoś jeszcze tego nie wiedział, wyjaśniam, że nazwa Ikea jest akronimem utworzonym z inicjałów założyciela oraz pierwszych liter farmy i parafii, w których się wychował: Elmtaryd (Älmtaryd według nowszego zapisu) i Agunnaryd.
Komentarze
Jak widać, na Północy każdy temat da się sprzedać, ciekawe czy u nas by się sprawdził np. musical o meblach f***e ze śpiewającym i stepującym słoniem...
Rozumiem, że udasz się na spektakl i uraczysz nas recenzją?:)
Mogą się podpiąć do "Pięknej i Bestii" z kryptoreklamą:P W nowszych wydaniach PiB jest nawet dodatkowa scena, gdzie tańczy cała masa mebli!! (to a propos poprzedniego wpisu i aktualnego;]).
Za to dzisiaj się wybrałam, ha! Do Muzycznego na Spamalot. Było wiele radości;))! Zbiegiem okoliczności, w zeszłym tygodniu musical ten miał premierę nie tylko w Gdyni, ale również w Szwecji, i to też w Malmö!
Co do "Ingvara", o ile rozumiem z tego, co o tym przedstawieniu wyczytałam, to chodzi w nim o wariację na temat biografii Kamprada, jako takiego self-made mana i człowieka wyznaczającego swoją drogę na współczesnym, kapitalistycznym rynku.
M.
http://www.youtube.com/watch?v=Z7vXP3tHzhA
Oraz the making of:
http://www.youtube.com/watch?v=vCB7RqGS684
Ładne. Ciekawe, czy je potem wszystkie wyłapali:)
To mi przypomina noc na lotnisku w Marrakeszu, a konkretnie małego kociaka, który hasał sobie w najlepsze po hali odlotów. Obsługa próbowała go wypłoszyć, ale schował się pod maszyną do skanowania bagażu i stanowczo odmówił wyjścia stamtąd:)
M.