A co tam słychać w Szwecji? Ach, stęskniłam się nieco za czyhającymi wszędzie na przechodnia nagłówkami typu: "Tu nastolatki popełniają najwięcej przestępstw", tudzież "Szczęście Wiktorii zagrożone!!!". Poza tym, dziś w Szwecji wybory, więc jak tam byłam kampania trwała w najlepsze. Z billboardów kierowali na nas szczere, pełne troski, a jednocześnie budzące zaufanie spojrzenia najróżniejsi politycy obiecując rozmaite rzeczy. Głównie obiecywali zaradzić coś na bezrobocie, szczególnie wśród młodych ludzi. A raczej, jak ujęto to na ulotce rządzącej partii Moderaterna (zawsze powtarzam, że tylko w Szwecji może istnieć i odnosić sukcesy partia o nazwie Umiarkowani!): "dać każdemu szansę poznać satysfakcję z utrzymywania się samemu". Ech, jak łatwe musi być życie w państwie opiekuńczym!
W skrzynce na listy zastałam, jak każdy zameldowany mieszkaniec Szwecji, kartę z Komisji Wyborczej, niezbędną do oddania głosu. Jako osobie niebędącej obywatelką Szwecji, ale tam zameldowanej, przysługuje mi prawo do głosowania w wyborach do władz wojewódzkich i gminnych - w Szwecji bowiem wybiera się je razem z centralnymi (ale tych wybierać już nie mogę). Na karcie wymieniono nawet, w jakich językach dostępne są informacje na temat przebiegu głosowania (polski oczywiście również wśród nich jest). Dowiedziałam się też z niej, jak i gdzie mogę zagłosować, a także, że jeżeli nie pasuje mi dzień wyborów (czyli dziś), to mogę zagłosować przedterminowo, na przykład w dowolnej bibliotece (na zdjęciach możecie sobie popodziwiać lokal wyborczy w Bibliotece Królewskiej) albo listownie. A więc nie mam żadnego usprawiedliwienia na to, że nie zagłosowałam! Poza tym dowiedziałam się też z mojej karty, że jeżeli nie jestem w stanie okazać żadnego dowodu tożsamości (w Szwecji dowody osobiste nie są obowiązkowe), to mogę przyjść z osobą towarzyszącą, która poświadczy, że ja to ja, pod warunkiem, że ta osoba będzie mogła przedstawić jakiś dowód.
Z ciekawostek: wyczytałam jakiś czas temu w Dagens Nyheter, że prawo w Szwecji mówi, że kandydat nie musi wcale wyrazić zgody, żeby jakaś partia umieściła go na swojej liście wyborczej. Czego ofiarami stali się na przykład księżniczka Magdalena i książę Daniel, wpisani bez swojej wiedzy i zgody na listę jednej z małych, a radykalnych partii.
Z ciekawostek: wyczytałam jakiś czas temu w Dagens Nyheter, że prawo w Szwecji mówi, że kandydat nie musi wcale wyrazić zgody, żeby jakaś partia umieściła go na swojej liście wyborczej. Czego ofiarami stali się na przykład księżniczka Magdalena i książę Daniel, wpisani bez swojej wiedzy i zgody na listę jednej z małych, a radykalnych partii.
A wszystko to napisałam, żeby zadać kłam stwierdzeniu Mojej Sista, według której jedyne, co wiem o szwedzkiej polityce to to, że premier jest łysy.
Komentarze
Pogodno
km
Co do wyników wczorajszych wyborów, wygląda na to, że wygrała centroprawicowa koalicja z rządzącą do tej pory Partią Umiarkowanych (czyli premier nadal będzie łysy:P), ale nie dość wysoko, żeby uzyskać większość w parlamencie i prawdopodobnie kogoś będą musieli do tej koalicji dokooptować. Największą sensacją jednak jest to, że dostała się do parlamentu skrajnie prawicowa, przeciwna imigrantom partia Sverigedemokraterna, co już od wczorajszego wieczoru jest tematem wielkich lamentów moich szwedzkich znajomych na Facebooku - oraz szwedzkich intelektualistów w ogóle.
Owszem, fielorybie, mechanizm to sprawny, ale najwyraźniej działający w dużo "luźniejszy" sposób, niż jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce - mam wrażenie, że nie ma tej całej atmosfery strzeżonego skarbca. A a propos piosenki - wygląda na to, że coraz więcej Szwedów chciałoby sobie móc wybrać prezydenta, tzn. odsetek zwolenników zniesienia monarchii rośnie. Jako nieobywatelka Szwecji (ale jednak płaciłam też podatki na utrzymanie tych trutniów:P), powiem tylko, że byłoby szkoda, bo to jednak fajny kawałek folkloru:)
M.
Swoją drogą ciekawe jakie ten prawicowy zwrot będzie miał konsekwencje. Już od jakiegoś czasu można zaobserwować, że duchy przeszłości powoli, ale konsekwentnie się budzą (o czym już zresztą wspominałaś w którejś dygresji)...
km
Ale czy ja wiem, czy duchy przeszłości? W Szwecji nikt się do historii nie odwołuje (bo to wyjątkowo niezwracający na historię naród) - to tylko najzwyklejsza w świecie ksenofobia.
M.
Szwedzki faszyzm, Partia Rzeszy Nordyckiej - o tym myślałam, pisząc o duchach przeszłości.
km
Ja się w tym nie upatruję historycznych trendów (paradoksalnie, bo niby jestem historykiem;]). Ksenofobia jest zjawiskiem na tyle powszechnym geograficznie i historycznie, że nie wymaga historycznych tradycji, żeby się pojawić. Moim zdaniem, jeżeli nawet odwołania do takich historycznych tradycji się pojawiają, to jest to w gruncie rzeczy dość przypadkowe: mam na myśli, że myślę, że istnienie takich ruchów w przeszłości nie warunkuje ich powstanie w teraźniejszości, ale skoro już powstały w teraźniejszości, to równie dobrze mogą się odwołać do przeszłych trendów. Dla kontrastu: nie działa to tak, jak na przykład odwołanie do tradycji narodowo-martyrologicznych w polskich ruchach politycznych, które są warunkowane historycznie i bez tego nie istniałyby też w teraźniejszości.
Zdaje się, że namieszałam;] Palec do budki, kto cokolwiek z tego zrozumiał;)!
M.
Chciałam jednak zaznaczyć, że pisząc o duchach przeszłości nie chciałam sytuacji rozpatrywać tylko i wyłącznie w kontekście historycznym. Raczej jako swego rodzaju "powtórkę z rozrywki" w ramach kolejnego wcielenie koncepcji nacjonalistycznej.
I zgadzam się: tradycje historyczne nie muszą warunkować pojawienia się zjawiska ksenofobii.
km
KM, no tak. W pewien sposób każdy nawrót ksenofobii jest powtórką z rozrywki, niestety...
M.
km