Jak ten czas leci! Kto by pomyślał, że już rok upłynął, odkąd, ulegając niecnym namowom różnych osób oraz wewnętrznym podszeptom, żeby zacząć uprzykrzać szerszej rzeszy ludzi życie moją pisaniną, wynurzeniami, spostrzeżeniami i wymądrzaniem się, postanowiłam zacząć pisać niniejszego bloga. Przyznać należy, że byłam w tym czasie szczególnie mało odporna na ataki tego rodzaju namów i podszeptów, ponieważ ze względu na zagipsowaną nogę byłam do pewnego stopnia unieruchomiona i spragniona życiowych urozmaiceń. W każdym razie, z perspektywy tego roku stwierdzam, że cieszę się, że uległam. A z okazji okrągłej rocznicy chciałabym serdecznie podziękować wszystkim Czytaczom, a szczególnie Czytaczom-komentatorom, dzięki którym wiem, że moje słowa nie wylatują w internetową próżnię. A zapewniam - to bardzo przyjemna świadomość.
Na koniec jeszcze zadedykuję samej sobie i niniejszemu blogowi okolicznościową piosenkę:
Na koniec jeszcze zadedykuję samej sobie i niniejszemu blogowi okolicznościową piosenkę:
Komentarze
Najlepszego!
M.
Niechżyenam-e-niechżye-nam-e-niechżyenam! Zwielokrotnienia tego blogowego roku, czyli tysiąca wpisów tak bardzo martencjowych jak dotychczas,
to życzyłam ja,
różna osoba;]
km
Tak czy inaczej - dzięki!
M.
Niech i ja życzę sto lat sto lat sto lat (y!), wielu dygresji i jak najwięcej tajemniczych znaków ostrzegawczych ;-)
Pytanie tylko, czy starczy mi czasu na opisanie tych sztokholmskich tematów, skoro planuję za kilka tygodni się stąd wyprowadzić...
M.