Przejdź do głównej zawartości

Tłusty wtorek

W miniony czwartek, tak jak wielu innych Polaków rozrzuconych po świecie, bardzo tęskniłam do smaku swojskiego, polskiego pączka. W Szwecji pączki są znane (pod nazwą munk) ale wyglądają i smakują inaczej - ciasto jest jakby lżejsze, w środku zamiast róży jest albo dziura, albo krem waniliowy, a na wierzchu zamiast lukru - cukier. Nawet to dobre, ale w tłusty czwartek - nie zadowala.

Samego tłustego czwartku w Szwecji się nie obchodzi, jest za to tłusty wtorek. Właśnie dzisiaj, w ostatni dzień przed rozpoczęciem Wielkiego Postu. I z tej okazji je się tu ciastko o nazwie semla. Składa się ono ze słodkiej bułki z dodatkiem kardamonu, z której odcina się czubek i wydrąża środek. Do środka zaś pakuje masę migdałową i bitą śmietanę, na to nakłada się odcięty czubek i przyprósza cukrem pudrem. Choć właściwym dniem na konsumpcję tego przysmaku ma być niby dzień dzisiejszy, to tak naprawdę pojawia się on w cukierniach i supermarketach już po Bożym Narodzeniu i można go dostać do Wielkanocy. W ostatnim tygodniu karnawału zaś gazety wysyłają swoich reporterów w obchód po sztokholmskich kawiarniach, żeby przygotowali rankingi najlepszych semli w mieście. Reporterzy oceniają smak, konsystencję i proporcje wszystkich składników.


Oczywiście i ja musiałam wypełnić swój reporterski obowiązek i uzyskać materiał do dygresji! Wybrałam się więc w niedzielę z Moją Sista do kawiarni, która wypadła najlepiej według dziennika Svenska Dagbladet. Kupiłyśmy sobie po ciastku, chwyciłyśmy w ręce łyżeczki i... gdzieś w połowie doszłyśmy do wniosku, że nie mamy pojęcia, jak ci biedni reporterzy obskoczyli tyle kawiarni i ocenili tyle semli, bo my miałyśmy problemy z dokończeniem nawet jednej sztuki. Jak na mój gust, przysmak to za słodki - a, jak niektórzy Czytacze, znający moją wrażliwość na słodkości, wiedzą, jak ja mówię, że coś jest za słodkie, to już naprawdę musi być coś na rzeczy. No i nie chciałabym wiedzieć, jak w takim razie smakują te gorzej ocenione semle...


To jednak jeszcze nie koniec, ponieważ deser ten występuje także w wersji bardziej hardkorowej. Zwie się ona hetvägg i składa się z semli zanurzonej w ciepłym mleku. Jak dla mnie - przerażające. Na potwierdzenie tego, a także ku przestrodze, historia szwedzkiego króla Adolfa Fryderyka, który pewnego lutowego dnia 1771 roku zjadł posiłek złożony z homara, kawioru, wędzonych śledzi, kiszonej kapusty, gotowanego mięsa, szampana i czternastu porcji hetvägg. Parę godzin później dostał ataku serca i zmarł.

Komentarze

ewa pisze…
Cóż za mrożąca krew w żyłach historia! Dziwię się, że w kraju tak dbającym o bezpieczeństwo obywateli nie zakazano jeszcze produkcji rzeczonych ciastek!
Swoją drogą, chyba jednak fajnie być takim reporterem-degustatorem... Nikt przecież nie mówił, że trzeba wszystkie kawiarnie przetestować w 1 dzień? A gdyby zjeść np. 2 ciastka/dzień i to może jeszcze na koszt firmy?
martencja pisze…
Przez wzgląd na zdrowie dziennikarzy mam nadzieję, że nie musieli ich wszystkich w siebie wciskać tego samego dnia. Wtedy zresztą ranking byłby nieobiektywny, bo jak mniemam od momentu, kiedy zaczęłoby im się robić niedobrze (w moim przypadku nastąpiło to mniej więcej w 3/4 pierwszej sztuki), żadne ciastko nie mogłoby liczyć na pozytywną ocenę, niezależnie od swojej jakości. Ewa miała teorię, że reporterzy po prostu zjedli jedną semlę i dla świętego spokoju dali jej maksymalną ocenę, a resztę sobie darowali. Inna sprawa, że akurat semli nie miałabym ochoty jeść nawet dwóch dziennie. Właściwie raz na rok mi aż nadto wystarczy.

Natomiast testerem pączków mogłabym być, proszę bardzo! Swoją drogą, ciekawe, kto za to płaci - redakcja czy cukiernia? Bo przecież dla takiej cukierni (zakładając, że recenzja jest pozytywna), taki ranking to świetna reklama: w tej, w której byłyśmy, obwieszczenia o pierwszym miejscu i kserokopie artykułu wisiały wszędzie i jestem pewna, że mieli z tej okazji zwiększone obroty.

M.
lotta7 pisze…
Zgadzam się z Ewą, przerażające!!! Co do pączków, ja upiekłam sama, bo ostatnio kupiłam jeden gotowy na próbę i miał ochydne nadzienie, coś jak cytrynowo - jakieśtam nadzienie o konsystencji żelu do włosów! Może miałam pecha, ale mimo wszystko...
martencja pisze…
A pączki się piecze, a nie smaży?? A zresztą, cokolwiek by się z nimi nie robiło, gratuluję ambitnego podejścia do Tłustego Czwartku, mi by takie rozwiązanie nawet nie przyszło do głowy;]

M.