Przejdź do głównej zawartości

Pan Mrozu

Być może dla niektórych z Czytaczy będzie zaskoczeniem jeżeli napiszę, że moje życie składa się nie tylko z zamęczania doktoratu, wyśmiewania się ze szwedzkich paranoi i pstrykania zdjęć w różnych częściach Europy (and beyond). Czasem zajmuję się też wymyślaniem smutnych baśni, a nawet ich ilustrowaniem. Smutek ich polega na tym, że zwykle kończą się jakąś większą czy mniejszą katastrofą: końcem świata, wielką eksplozją, a w najlepszym razie rozstaniem. Sama nie wiem, skąd to mi się bierze, bo jako czytelnik czy widz wolę historie, które kończą się dobrze. I od razu zastrzegę, że to nie wynik mieszkania w Szwecji, bo miałam tak już zanim się tu przeprowadziłam. W każdym razie - poniżej: Pan Mrozu, bohater jednej z takich opowieści. Proszę nie zwracać uwagi na wszelkie niedoskonałości tej ilustracji, wszak zastrzegałam już, że w zakresie rysunku amator ze mnie. To po prostu coś, co nabazgrałam sobie w pewne mroźne (a jakże!) przedpołudnie, dla odstresowania między jednym nudnym artykułem a drugim.

Pan Mrozu, jak łatwo się domyślić, to postać niezbyt przyjemna, jego atrybuty to wszystko, czego Tygrysy nie lubią najbardziej, jak śnieg, lód, ciemność i, oczywiście, mróz. Więc w zasadzie wcale mi nie żal, że skończył tak, jak skończył, to znaczy wylatując w powietrze, razem z całym swoim zamkiem. A swoją drogą, czy to nie ciekawe, że w tradycji, literaturze i filmie postaci związane z zimą są zwykle negatywne? Królowa Śniegu, Biała Czarownica, Buka... To chyba świadczy o tym, że zbiorowe doświadczenia ludzkości w kwestii zimy są zbliżone do moich. Komuś przychodzi do głowy jakiś kontrprzykład?

Komentarze

Kolleander pisze…
A Święty Mikołaj? Gwiazdor? A ruski Dziadek Mróz? Dają prezenty więc są dobrzy. Ale na ogół, rzeczywiście, mróz i darkness są ze sobą powiązane.

Ha! Wreszcie Marta ujawniła swoją ukrytą pasję. Może zrobimy kiedyś jakiś baśniowy crossover?;)

P.S. Ja też lubię katastrofy i końce świata. One fajne są!
Anonimowy pisze…
Miałam napisać - a św. Mikołaj? Ale Ola mnie ubiegła:)
No nareszcie piszecie o pisaniu:) - narnijka
martencja pisze…
Ech, drogie panie, nie myślcie sobie, że sama nie pomyślałam o Św. Mikołaju i jego pochodnych! Doszłam jednakowoż do wniosku, że zimowość Mikołaja jest tylko wtórna - przede wszystkim związany jest on ze Świętami Bożego Narodzenia, a wszak i Święta, i sam święty, pochodzą z dużo cieplejszych klimatów. I tylko tak wypadło, że w Europie to akurat zima.

A jeżeliby przyjąć, że takie a nie inne umiejscowienie Bożego Narodzenia w kalendarzu to jednak nie przypadek, tylko zastępstwo za prastare pogańskie święta, to trzeba wziąć pod uwagę, że te pogańskie święta były zwykle, o ile się nie mylę, związane z kultem słońca i nadzieją, że ono wreszcie wróci i zima się wkrótce skończy. Tak oto, w przewrotny sposób, wykazałam, że Św. Mikołaj jest w istocie symbolem wiosny, nie zimy:P

M.
ewa pisze…
A ja bym zwróciła uwagę na jeszcze 1 aspekt- dlaczego negatywne symbole zimy są rodzaju żeńskiego?? Królowa Śniegu, Biała Czarownica, potem topienie Marzanny... a z drugiej strony, że się posłużę najbardziej oczywistym przykładem, dobroduszny i kochany przez dzieci na całym świecie Mikołaj. Międzynarodowy szowinizm, ot co!;P
martencja pisze…
No ale z drugiej strony są też św. Łucja, Dobra Wróżka i Wróżka-Zębuszka;)!

A poza tych chciałam powiedzieć, że przez jakiś czas się nie będę odzywać, bo wyjeżdżam. Ale Wy tu sobie dyskutujcie w międzyczasie na temat szowinizmu czy innych spraw, proszę bardzo!:)

M.
Kolleander pisze…
Marto, Twoje tłumaczenie fenomenu św. Mikołaja jako osoby praktycznej (=nie lubiącej zimna) jest dość naciągane:D:D

Co do kobiet jako negatywnych symboli zimy - może dlatego, że zima bywa bardzo piękna i elegancka w swojej bieli, dlatego płeć piękna bardziej tu pasuje?:) W każdym razie Martencja wprowadziła przełom w swojej baśni - zima-mężczyzna!

Narni, a Ty byś też coś napisała, bo od kiedy pamiętam, to tylko kasujesz wszystko z sieci, zamiast to rozwijać;]
fieloryb pisze…
Ja zwrócę uwagę, że tak długo oczekiwana przeze mnie Wiosna jest jak najbardziej żeńskiego rodzaju:

„Nadejście Wiosny” (autor: Jan Brzechwa)

Naplotkowała sosna, że już się zbliża wiosna.
Kret skrzywił się ponuro:
- Przyjedzie pewno furą...
Jeż się najeżył srodze:
- Raczej na hulajnodze
Wąż syknął:
- Ja nie wierzę , przyjedzie na rowerze
Kos gwizdnął:
- Wiem coś o tym, przyleci samolotem
- Skąd znowu - rzekła sroka-
- Ja z niej nie spuszczam oka
i w zeszłym roku w maju
widziałam ją w tramwaju
- Nieprawda! Wiosna zwykle
przyjeżdża motocyklem!
- A ja wam tu dowiodę,
Że właśnie samochodem.
- Nieprawda, bo w karecie!
- W karecie? Cóż pan plecie?
Oświadczyć mogę krótko,
że płynie własną łódką!
- A Wiosna przyszła pieszo.
Już kwiaty za nią spieszą
Już trawy przed nią rosną i szumią:
Witaj , Wiosno!
fieloryb pisze…
Z okazji Dnia Kobiet autorce tego bloga oraz wszystkim czytelniczkom życzę zdrowia, szczęścia i kasiorki według uznania. :-)
Anonimowy pisze…
Olu, ja nic tylko pisze i pisze:D - narnijka
martencja pisze…
No i jestem z powrotem, wcześniej, niż się spodziewałam, bo okazało się, że na wakacjach jest internet:)

fielorybowi dziękuję w imieniu swoim i wszystkich Czytaczek za życzenia! Oraz za optymistyczny wiersz:)

Narni, może Ty i piszesz, ale co z tego, skoro my nic z tego nie mamy...?:P Znaczy, nic do przeczytania.

Olle, to pierwszy raz, żeby ktoś analizował moją twórczość z perspektywy gender studies. Nie sądziłam, że nastąpi to na tak wczesnym owej twórczości stadium!

I wcale nie sądzę, żeby mój tok rozumowania był naciągany! Ani trochę, o!:P

M.
fieloryb pisze…
Mam pewne przypuszczenie: czy przypadkiem wymyślony przez Ciebie Pan Mrozu nie jest Zimistrzem (ang. Wintersmith):
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zimistrz
martencja pisze…
Hmm, szczerze mówiąc "Wintersmith" czytałam już tak dawno i tak mało pamiętam, że nawet nie jestem w stanie powiedzieć, na ile mają ze sobą wspólnego... Oprócz płci i powiązania z zimą, rzecz jasna!

M.