Nie tylko w Szwecji przyroda lubi podchodzić blisko ludzkich osiedli. Mieszkańcy przedmieść Gdyni i Sopotu, wrzynających się w lasy Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, przyzwyczajeni są do widoku stad dzików podchodzących pod balkony i przebiegających nocami przez osiedlowe uliczki. A piszę o tym, bo właśnie wczoraj, jak otworzyłam balkon, żeby wywietrzyć pokój przed snem, zza ogrodowego płotu usłyszałam charakterystyczne pochrumkiwanie (ależ piękne słowo! Nie jestem pewna, czy istnieje, ale i tak mi się podoba). Las podszedł pod domy.
Zdarzyło mi się kiedyś razem z kolegą straszyć dzikami dwie Szwedki na promie do Gdyni. Miały mieszkać w Dworze Oliwskim - hotelu w dworku na obrzeżu Gdańska Oliwy, malowniczo położonym tuż pod lasem. Kolega rzucił uwagę, że można tam spotkać dziki, co Szwedki przyjęły z pewnym zdziwieniem i obawą. No to zaczęliśmy rozwijać temat - a im bardziej one wyglądały na przestraszone, tym bardziej my się rozkręcaliśmy. Zanim skończyliśmy produkować długą i, prawdę mówiąc, nieco podkoloryzowaną listę miejsc oraz okoliczności, w których można dziki spotkać, dziewczyny były już przekonane między innymi o tym, że powinny szerokim łukiem omijać plaże i nie opuszczać hotelu inaczej niż taksówką. Mam szczerą nadzieję, że mimo wszystko po przybyciu do Gdańska odważyły się wyjść na zewnątrz i nie spędziły całego weekendu w hotelu - nawet jeżeli to piękny hotel.
Zdarzyło mi się kiedyś razem z kolegą straszyć dzikami dwie Szwedki na promie do Gdyni. Miały mieszkać w Dworze Oliwskim - hotelu w dworku na obrzeżu Gdańska Oliwy, malowniczo położonym tuż pod lasem. Kolega rzucił uwagę, że można tam spotkać dziki, co Szwedki przyjęły z pewnym zdziwieniem i obawą. No to zaczęliśmy rozwijać temat - a im bardziej one wyglądały na przestraszone, tym bardziej my się rozkręcaliśmy. Zanim skończyliśmy produkować długą i, prawdę mówiąc, nieco podkoloryzowaną listę miejsc oraz okoliczności, w których można dziki spotkać, dziewczyny były już przekonane między innymi o tym, że powinny szerokim łukiem omijać plaże i nie opuszczać hotelu inaczej niż taksówką. Mam szczerą nadzieję, że mimo wszystko po przybyciu do Gdańska odważyły się wyjść na zewnątrz i nie spędziły całego weekendu w hotelu - nawet jeżeli to piękny hotel.
Komentarze
Filip - no tak, bo my bardzo często chodzimy na spacer do lasu, regularnie raz na rok;] Za bardzo się boję tych dzików (nie trzeba mnie nawet straszyć), wystarczy że widziałam kilka podwórek przed domami zrytych jak pole ziemniaków. I to nie aż tak blisko lasu. Jeszcze nie spotkałam dzika "twarzą w ryj", ale wcale się nie dziwię Szwedkom, że się przestraszyły;|
Zdarzyło mi się kiedyś stanąć z dzikiem niemal twarzą w ryj, jak szłam skrótem na autobus (na moim osiedlu skrót wypada przez tereny zielone i częściowo zadrzewione, na tyłach domów). Na szczęście dzik zachował się powściągliwie, a ja czym prędzej sobie poszłam dalej.
E tam okrutna. Większość Szwedów ma wyobrażenie o Polsce, że to postindustrialna pustynia zryta przemysłem ciężkim i spowita dymem z węglowych elektrowni, zupełnie bez żadnej przyrody. Tak więc obecność jakiejkolwiek dzikiej zwierzyny powinna dla nich być raczej pozytywną wiadomością. Zresztą, o ile pamiętam tamtą rozmowę, w końcu stanęło na tym, że na plaże należy się wybrać w towarzystwie dobrze zbudowanego pana w celach obronnych:)
M.
Wokół miast jest zagwarantowana strefa, gdzie nie można dokonywać odstrzału zwierząt. Pomijając to (jak ktoś wspomniał) nie brak pożywienia na śmietnikach, ogródkach i polach.
Kiedyś kąpałem się z dzikiem w jeziorze (serio!). Był oswojony. Ta nieogolona świnia ;-), niestety, usiłowała wleźć na mój materac.
http://www.youtube.com/watch?v=8Iicb538coY
Pozdrowienia z gdyńskiego lasu ;)
km
No ja póki co, twarzą w ryj, to tylko krowę spotkałam. Co do Dzika, to tylko ew. w osobie mej siostry, ale w tym wypadku było to raczej twarzą w twarz :D
PS. W ramach uwsteczniania się w rozwoju czytam ostatnio Chmielewskie dla dzieci i właśnie skończyłam Wielkie zasługi, gdzie Janeczka z Pawełkiem i Chabrem czatowali na dziki.
Fieloryb -> ..albo może dzik miał na sobie białą koszulę? A jeżeli tak - czy to aby na pewno był dzik?
To Wy tu sobie dyskutujcie, a ja tymczasem zbieram materiały do kolejnych dygresji w kraju, który się najlepiej do tego nadaje;>
M.
Stadka też można zobaczyć, czego i Ty, Marto, doświadczyłaś odwożąc mnie kiedyś do domu po pewnym filmie;>
Przedziwna sytuacja.
Tak, dziki potrafią pływać. Pieskiem. :D.
Konie krowy i inna zwierzyna też.
Ewo, nie pozwalaj, żeby komputer ograniczał Twoją inwencję! Pomyśl tylko, gdzie by zaszedł taki Białoszewski, gdyby sugerował się swoim edytorem tekstu...?
A swoją drogą, to spotkanie było chyba ciekawsze niż ten film... Nawet mimo udziału w nich największych gwiazd indyjskiej kinematografii...
M.
No, mój pies też nie pływał. A wręcz bał się wody w sposób paniczny i nieadekwatny.
;)
M.
Miron Białoszewski używał raczej analogowych narzędzi do pisania. Nie mógł korzystać z edytora. Zmarł w 1983 roku (Wikipedia). Komputery był wtedy przeraźliwie drogie i dostępne w innym obszarze płatniczym.
M.
Ja się ze przyznam, że nie znam dat urodzin i śmierci dobrych pisarzy, artystów itp.
Nigdy nie miałem pamięci do nich. Święta rodzinne i znajomych mam pozapisywane w telefonie. Bez tego bym zginął.
Kojarzę to wszystko plus-minus, na zasadzie pamięci i dedukcyjnej.
Miron Białoszewski pisał o Powstaniu Warszawskim. Skoro pisał to był światkiem, skoro był światkiem itd.
I tak drogą skojarzeń mam edycję Mirona w okienku komentarza :D.
Poza tym taki poeta, mam wrażenie, swoje wiersze ściubie w wyświechtanym notatniku, ewentualnie na luźnych kartkach czy przypadkowych świstkach papieru, a nie w Wordzie. Choć mogę się oczywiście mylić;]
M.