Mimo wyprowadzenia się ze Szwecji nie mam zamiaru wyrzekać się tej odrobiny szwedzkiej tożsamości, jaką tam nabyłam. Personnummeru i tak się chyba nie da zbyć (a zresztą po co), ale, co ważniejsze, zamierzam również zachować zwyczaj noszenia białych tenisówek! Nie stałam się wprawdzie jeszcze tak szwedzka, żeby zakładać je do stroju poza tym całkowicie czarnego (nastolatek ubrany w czarne dżinsy, czarny T-shirt, czarną kurtkę i śnieżnobiałe tenisówki to w Sztokholmie widok powszechny), jednak przyznać muszę, że ten rodzaj obuwia się bardzo dobrze sprawdza w sezonie wiosenno-letnim. Niestety, jest on także mało trwały - moje zeszłoroczne tenisówki uległy już wpływowi czasu, różnorakich czynników zewnętrznych, a przede wszystkim niezbyt fortunnej decyzji związanej z praniem i straciły swą nieskazitelną biel. Nadeszła pora zaopatrzyć się w nowe!
Nie sądziłam, że będzie to stanowiło jakikolwiek problem: przyzwyczaiłam się wszak do tego, że w Szwecji to produkt, który zdobyć łatwiej niż chleb*: wystarczy wejść do pierwszego lepszego obuwniczego, by natrafić na całe półki wypełnione tenisówkami, głównie, choć nie tylko, białymi, w różnych fasonach i przedziałach cenowych, od markowych po tanie nołnejmy. Nie byłam więc przygotowana na poszukiwania. Ani na to, że w dużym trójmiejskim centrum handlowym jedynym sklepem, w którym znaleźć można białe tenisówki będzie, nota bene szwedzki, H&M (te jednak nie były na zadowalającym mnie poziomie jakościowym). Albo że, wyobraźcie sobie, są w tym kraju sklepy obuwnicze, w których nie uświadczysz ani jednej pary tenisówek! W jakimkolwiek kolorze! Niepojęte! Drodzy Czytacze, przeżyłam ni mniej ni więcej, tylko kulturowy szok i już zaczęłam planować wyprawę zakupową do Sztokholmu. Na szczęście w końcu udało mi się znaleźć upragniony towar w sklepie w centrum Gdyni...
Ale do Sztokholmu i tak się wybiorę.
* Porządny, dobry chleb można w Szwecji dostać jedynie w nielicznych piekarniach i specjalnych stoiskach w wybranych supermarketach i jest drogi (ok. 40 koron za niezbyt duży bochenek). To raczej posiłek odświętny niż chleb powszedni.
Nie sądziłam, że będzie to stanowiło jakikolwiek problem: przyzwyczaiłam się wszak do tego, że w Szwecji to produkt, który zdobyć łatwiej niż chleb*: wystarczy wejść do pierwszego lepszego obuwniczego, by natrafić na całe półki wypełnione tenisówkami, głównie, choć nie tylko, białymi, w różnych fasonach i przedziałach cenowych, od markowych po tanie nołnejmy. Nie byłam więc przygotowana na poszukiwania. Ani na to, że w dużym trójmiejskim centrum handlowym jedynym sklepem, w którym znaleźć można białe tenisówki będzie, nota bene szwedzki, H&M (te jednak nie były na zadowalającym mnie poziomie jakościowym). Albo że, wyobraźcie sobie, są w tym kraju sklepy obuwnicze, w których nie uświadczysz ani jednej pary tenisówek! W jakimkolwiek kolorze! Niepojęte! Drodzy Czytacze, przeżyłam ni mniej ni więcej, tylko kulturowy szok i już zaczęłam planować wyprawę zakupową do Sztokholmu. Na szczęście w końcu udało mi się znaleźć upragniony towar w sklepie w centrum Gdyni...
Ale do Sztokholmu i tak się wybiorę.
* Porządny, dobry chleb można w Szwecji dostać jedynie w nielicznych piekarniach i specjalnych stoiskach w wybranych supermarketach i jest drogi (ok. 40 koron za niezbyt duży bochenek). To raczej posiłek odświętny niż chleb powszedni.
Komentarze
http://bjcs8730.wrzuta.pl/audio/1ukvquHIGk0/blues_o_zuzytych_butach
Kaloszom mówię stanowcze nie! Kategorycznie odmawiam noszenia obuwia do tego stopnia nieprzewiewnego! A klimat w Szwecji równie zły.
Ha! A więc do Złotych Tarasów dotarło już więcej międzynarodowych trendów niż do gdyńskiego Klifu! Dzięki za podpowiedź, ale na szczęście już znalazłam tenisówki. A zresztą do Sztokholmu mi chyba jednak bardziej po drodze, niż do Warszawy...
M.
Wszystko składam na karb rozluźnienia poegzaminacyjnego. [O samym egzaminie napisałem długaśnego posta na znanym nam obojgu blogu.]
Wybacz powtórkę.
W ramach rekompensaty kolejna piosenka o butach . Utwór nie byle jaki. Śpiewany przez króla rokendrola.
Tenże jak się zestarzał to utył, sprzedał się popkulturze i strzelał po pijanemu to hotelowych telewizorów ;-)
http://szefowa.wrzuta.pl/audio/2mSlJTZJAFZ/elvis_presley_-_blue_suede_shoes
CzK
PS. Ehm, chyba nie powinnaś pisać o "białych tenisówkach", tylko o "tych białych nisówkach" ;P Ale to taka dygresja-skojarzenie, Martencja na pewno wie o co chodzi :)
Natrętnie przypomina mi się w związku z tym pewna piosenka:
http://www.youtube.com/watch?v=15IaAjNaMEw&feature=related
której smaczku dodają obcisłe bluzki najpopularniejszego polskiego boysbandu...
P.S
Martencjo, życzę dużo skutecznej pracy nad dyplomem i osiągnięcia jej końca przed terminem.
CzK, o tych białych nisówkach mogłaby co najwyżej pisać Moja Sista! A co do kaloszy, to co kto lubi, ale ja już z dwojga złego wolę mieć buty mokre od deszczu niż z innych powodów, które byłyby niestety nieuniknione przy tak nieprzewiewnym obuwiu:/
Dziękuję za życzenia - praca już na szczęście ukończona, pozostaje tylko czekać na wyznaczenie terminu obrony i komentarze od szanownych członków komisji...
M.
CzK
fielorybie, odkryłeś niszę, w której możesz sprawdzić się jako wynalazca!
M.