Dwa tygodnie temu wybrałam się, wraz z Czytaczką Moniką, do Danii. Jako
że to kraj skandynawski, jadąc tam spodziewałam się, że uda mi się tam
dorwać parę znaków ostrzegających przed klämriskiem. Tymczasem nie
wypatrzyłam ani jednego! Co więcej, stało się wprost przeciwnie:
zwiedzając siedzibę Folketingu, czyli duńskiego parlamentu, miałam
okazję zobaczyć bodaj najbardziej przerażający rodzaj windy, o którym do
tej pory tylko czytałam, ale którego jak dotąd nigdy nie zdarzyło mi
się oglądać: paternoster.
Nazwa jest nieprzypadkowa, ten sposób przemieszczania się może bowiem
wywołać u podróżującego uczucia religijne i przekonanie, że tylko
odwołanie się do wyższych sił może zapewnić dotarcie do celu w jednym
kawałku, z wszystkimi kończynami na swoich właściwych miejscach.
Paternoster to winda składająca się z kilkunastu kabin bez drzwi, które
przemieszczają się w kółko dwoma szybami (w jednym kabiny jadą w górę, w
drugim w dół), niezatrzymując się. Pasażer wskakuje więc do kabiny i
wyskakuje z niej w biegu. Brrr...
Komentarze
Taka winda była zamontowana w magazynie budynku RDT (rzemieślniczy dom towarowy) we Wrocławiu.
Tata mnie kiedyś "przewiózł" tym wehikułem, to było przeszło 2o lat temu. Ale tę nazwę zapamiętałem. I poruszające się pokoiki tyż :)
Ma
te
M.
not very impressive to me.
Gdybyś mnie zapytała jak znoszę wizyty np. na poczcie, albo w sklepie pod domem. Wtedy to taaak ;)
M.
Poczta sąsiaduje ze sklepem. Obskurna i siermiężna aż przytłacza. W środku poprzyklejane reklamy jakiegoś banku pocztowego i inne badziewia. Jakoś tak strasznie nudno się człowiekowi robi już od pierwszej minuty. Zawsze tam jest gorąco i zawsze pełno ludzi. Kolejka idzie wolno, a biedne panie w okienkach nie mają na to żadnego wpływu. Tylko obrywają za całą instytucję. Tak jakby nie można było postawić maszyny, która sprzedaje znaczki, na kształt tej od biletów parkingowych. Od razu byłoby luźniej i szybciej. Ale pewnie jeszcze długo nie.
M.