Przejdź do głównej zawartości

Rytuał

Przed odjazdem pociągu regionalnego za zachodnią granicę na peronie czwartym szczecińskiego dworca odbywa się pewien specyficzny rytuał. Peron wypełnia się wówczas ludźmi w różnym wieku, płci obojga, obwieszonymi większą lub mniejszą ilością tobołów, wykrzykujących wszem i wobec: "Kto do Lübeck?"*, "Na Hamburg?", lub też zagadujących się nawzajem bezpośrednio: "Pani na Berlin?", "Kiel??". Często proces przenosi się do samego pociągu, a ton nagabywań staje się z czasem coraz bardziej natarczywy i rozpaczliwy. Nawoływania niosą się przez cały (krótki) pociąg, pasażerowie krążą od przedziału do przedziału, wiedzeni wieścią, że podobno znajomy czyjegoś znajomego również jedzie do Hamburga. Z ulgą można odetchnąć dopiero po uzbieraniu pięcioosobowej grupki. Tylko niektórzy przychodzą na peron przygotowani, już z góry umówieni z bliższymi lub dalszymi znajomymi jadącymi w tym samym kierunku. Mogą wówczas z satysfakcją patrzeć na biegających po peronie i pociągu bliźnich.

Aż w końcu przychodzi konduktorka. To jej nadejście jest kulminacją całego procesu. Pogrupowani pasażerowie mogą teraz zebrać owoce swoich wysiłków: zakupić promocyjne, grupowe bilety!

Innym aspektem rytuału jest pewna zażyłość między podróżnymi na peronie. Wielu z nich zna się nawzajem (akurat na tyle, żeby zwracać się do siebie imieniem poprzedzonym "panem"/"panią") i odbywa podróż Szczecin-wybrane miasto północnych Niemiec dość regularnie. A nawet między tymi, którzy się nie znają, można dostrzec pewnego rodzaju porozumienie, jak to bywa między przedstawicielami tej samej grupy zawodowej. Gastarbeiterów, w tym przypadku.

Mnie nikt nie nagabuje. Nikt poza mną nie jeździ do Greifswaldu.

* Raczej nie używa się przy tym polskich nazw miejscowości; niespecjalnie dba się też o prawidłową niemiecką wymowę, więc brzmi to mniej więcej jak "Libek".

Komentarze

Kuba pisze…
Ach ta samotność w Greifswaldzie...
Kolleander pisze…
Tym bardziej, że brak internetu:O
Marto, gdzież Cię wywiało.

Miasto wybierałaś sama, czy w wyborze miałaś ograniczenie geograficzne, np. tereny dookoła Bałtyku?
martencja pisze…
Czyżbyś tęskniła:)?

Wybierałam, jak to często w życiu bywa, uczelnię, na której był wakat.

M.
Kolleander pisze…
No ba, ależ oczywiście, że tak!;)
Zastanawiałam się, czy wybrałaś to miasto (którego szczerze mówiąc nie znałam wcześniej;) z jakiegoś szczególnego powodu, o którym nie wspomniałaś jeszcze w notkach. Może niekoniecznie sklep z komiksami, ale np. wyjątkowo dobrze wyposażona biblioteka uczelniana. Ale, jak widać, niestety w życiu nie jest aż tak dobrze.
martencja pisze…
No, biblioteka jest niczego sobie. Jeszcze tego nie wypróbowałam, ale jak zamawia się książkę, to dostarczają ją na biurko. Zresztą, sam uniwersytet też jest nie do pogardzenia, bo został założony, bagatela, w 1456 roku (jako najstarszy uniwersytet Szwecji).

M.
Jarek pisze…
Uniwersytet w Greifswaldzie założony został przez księcia pomorsko-wołogoskiego Warcisława IX, dzięki staraniom burmistrza Rubenowa. W granicach Szwecji znalazł się dopiero po rozbiorze Księstwa Pomorskiego w 1648 roku.
martencja pisze…
Oczywiście masz rację, swoim najstarszym uniwersytetem Szwedzi zaczęli go nazywać dopiero po zajęciu Pomorza. Powinnam się wyrażać jaśniej:)

M.