Bary z małymi, kolorowymi, plastikowymi krzesełkami podbiły nasze serca. Są w Birmie wszędzie. Bar taki jest otwarty na ulicę, a czasami stoi w całości na ulicy, z wystawionymi na niej małymi stolikami, czasem parasolami chroniącymi przed słońcem, no i wspomnianymi krzesełkami. Krzesła i stoły są tak małe, że wydają się bardziej pasować do kącika zabaw dla dzieci niż do baru dla dorosłych. Głównym spożywanym w takim lokalu napojem jest zielona herbata (można, owszem, dostać w Birmie również czarną herbatę: wygląda ona jak czarna kawa, a jej smak skręca wnętrzności), często wystawiona w termosach na stolikach, szklanki do niej stoją obok w misce: tylko usiąść i się częstować. W barze przy lotnisku w Heho, gdy po wypiciu całego termosu chcieliśmy zapłacić za herbatę, dowiedzieliśmy się, że jest ona podawana za darmo i nie przyjęto od nas pieniędzy mimo nalegań.
W niektórych barach można zjeść też pełny posiłek, przygotowany na miejscu w przenośnej kuchni.
Komentarze