Przejdź do głównej zawartości

Cierpliwość jest cnotą 2

Być może pamiętacie, drodzy Czytacze, moją dygresję sprzed około roku, w której opisywałam, jak to wraz z Moją Sista spędziłyśmy kiedyś niezwykle produktywnie niedzielę w poczekalni w szpitalu. Niestety, w tym roku choróbsko dopadło ją znowu, wybrała się więc do przychodni. Na nasze laickie oko przypadłość wymagała interwencji dermatologa i/lub okulisty, jednak szwedzka służba zdrowia (jak i szwedzkie życie społeczne w ogóle) przyjmuje, że osąd laickiego oka nie jest nic wart, tak więc aby dostać się do specjalisty trzeba najpierw udać się po skierowanie do lekarza ogólnego. A jako że inną zasadą przyświecającą szwedzkiej służbie zdrowia jest zakładanie, że pacjentom nic nie jest aż do momentu kiedy symptomy robią się naprawdę trudne do zignorowania (w przeciwieństwie na przykład do polskiej służby zdrowia, która hoduje hordy hipochondryków chociażby poprzez przepisywanie absurdalnej ilości lekarstw), nie jest wcale powiedziane, że się takie skierowanie dostanie. Na przykład Mojej Sista udało się to za drugą wizytą w przychodni.

Lekarz przeprowadził jakieś testy na alergie oraz wystosował skierowanie do przychodni specjalistycznej w szpitalu, w którym, jak sprawdził, był najbliższy wolny termin. A że w myśl pierwszej z wymienionych zasad nie ma co zaprzątać umysłów maluczkich wiedzą, której wagi i tak nie są w swej prostocie w stanie ocenić, wynik testów, który przyszedł pocztą parę dni potem miał standardową dla tego typu korespondencji w Szwecji formę, czyli był treści mniej więcej następującej: "Hej! Wyniki testów są dobre. Pozdrawiam, Dr XYZ". Natomiast skierowania, zgodnie z tą samą zasadą, nie dostała Moja Sista do ręki, tylko zostało wysłane bezpośrednio do Szpitala Okulistycznego Św. Eryka, który pocztą miał wysłać wezwanie na konkretną datę i godzinę. Po niecałych dwóch tygodniach nadszedł taki oto list:


"Dostaliśmy skierowanie w sprawie Pani problemu. Aby móc wypełnić gwarancję opieki dla pacjentów w obszarze podlegającym Szpitalowi Okulistycznemu Św. Eryka, przekazaliśmy Pani skierowanie do Södersjukhuset (Szpitala Południowego), oddziału okulistycznego i dostanie Pani wezwanie stamtąd."

Po kolejnym tygodniu nadszedł list z Södersjukhuset:


"Klinika okulistyczna Södersjukhuset otrzymała skierowanie wypisane na Panią. Skierowanie zostało ocenione i ustalony jego priorytet. W celu optymalnego wykorzystania funduszy i zapewnienia najkrótszych czasów oczekiwania od 1.10.1998. obowiązuje porozumienie o pogłębionej współpracy między Södersjukhuset a prywatnymi specjalistami. (...) Pani skierowanie zostało przekazane do oddziału okulistycznego, Proxima, szpital Nacka. (...) Tam spotka się Pani ze specjalistą i szybciej skorzysta z opieki. Dostanie Pani wezwanie lub wiadomość od tamtejszego lekarza. Jeżeli on zadecyduje, że potrzebuje Pani naszych zasobów, zostanie Pani skierowana z powrotem do nas."

Minęły prawie dwa kolejne tygodnie i Moja Sista otrzymała kolejny list:


...w którym w końcu wyznaczyli jej wizytę na 8 lipca. Czyli koło dwóch miesięcy od czasu jej (drugiej) wizyty w przychodni. Tak, wiem, drodzy Czytacze, w Polsce okresy oczekiwania do specjalistów są często dłuższe. Ale w Polsce przynajmniej istnieje zawsze możliwość pójścia sobie do lekarza prywatnie, za większą opłatą, ale za to od razu. Tu nie.

Pozytywne w tej sytuacji jest to, że przynajmniej nie każą pacjentowi z tymi skierowaniami samemu biegać od szpitala do szpitala. Ale i tak przypomina mi się pamiętna scena z filmu "Dwanaście prac Asteriksa".

Komentarze

fieloryb pisze…
Trzeba mieć końskie zdrowie, żeby chorować...
martencja pisze…
Moja Sista dodaje interesujacy P.S.: szpital, od ktorego w koncu dostala wezwanie, byl miejscem, ktore odwiedzila na samym poczatku, zanim jeszcze poszla do przychodni - ale tam odmowili zajecia sie nia, bo nie miala skierowania.

Z niecierpliwoscia oczekuje na wyniki wizyty! Oczywiscie nie musze dodawac, ze przypadlosc juz dawno minela, czesciowo sama, czesciowo podleczona domowymi sposobami...

M.
fieloryb pisze…
Byłbym zapomniał - piosenka miała być (zgodnie z tradycją), tym razem dygresja na tematy medyczne:
http://dano2005.wrzuta.pl/audio/2M9ivmWF46A/andrzej_rosiewicz_-_bialy_bal
:)
Kolleander pisze…
To z Asterixem też mi się od razu skojarzyło:D i jeszcze Kafka.

Co do oczekiwanych wyników - być może wyniki badań nogi Twojej Siostry nic nie wykażą, co potwierdzi prawdopodobną tezę tamtejszej służby zdrowia, że pacjenci to przeważnie hipochondrycy;)

A tu przykład z Polski - np. mojej babci nagle zrobiło się coś podejrzanego na policzku i dostała skierowanie do onkologa na prawie za tydzień. Na szczęście udało się załatwić wizytę u jakiegoś znajomego lekarza i to nie było nic poważnego, ale gdyby było, to co? Za tydzień mogłoby być po wszystkim.

Ponadto, jak widzę, w Szwecji idą w drugą stronę z niestraszeniem. Wspomniana moja babcia u lekarza ogólnego (musiała tam iść po skierowanie) usłyszała takie rzeczy na temat swojego policzka, że prawie zeszła z powodu skoku poziomy cukru (przypominam, że ta sama lekarka wystawiła skierowanie na prawie za tydzień).
Anonimowy pisze…
A tak przy okazji... Marto, czy orientujesz się może jak wyglądają tego typu sytuacje we Włoszech? Pytam z ciekawości :)

km
martencja pisze…
Na szczęście nie mam żadnych doświadczeń z włoską służbą zdrowia. Ale nie dalej jak wczoraj słyszałam od pewnej Norweżki, że jak zimą złamała sobie rękę, to spędziła 7 godzin w poczekalni. A ojciec innej Norweżki dodał, że on kiedyś w podobnej sytuacji zdołał nauczyć się włoskiego:)

Olle, na nogę Mojej Sista nikt nie patrzył ale z drugiej strony nigdy nic nie wiadomo...

M.
Kolleander pisze…
Dlaczego mi się wydawało, że to była noga?? :O Hmmm... pewnie dlatego, że kiedyś miałaś nogę w gipsie i mi się dwie sprawy w jedna połączyły:D:D:D Pomylić nogę z okiem, to dopiero miszczostwo!
martencja pisze…
To chyba dobrze, że nie jesteś lekarzem;)

Zapomniałam dodać do mojego powyższego wpisu, że owa Norweżka spędziła te 7 godzin we włoskiej poczekalni, we Florencji. Tak żeby było wszystko jasne:)

M.
Anonimowy pisze…
Hm, z tej perspektywy jestem skłonna łaskawszym okiem spojrzeć na polską służbę zdrowia...

km
ewa pisze…
absolutnie porażające...
martencja pisze…
No więc Moja Sista wybrała się dziś do tego lekarza. Zapłaciła za wizytę ponad 300 koron, po czym usłyszała, że lekarz nic nie jest w stanie jej poradzić, bo nie widać (już) symptomów. Hmmm, czyli w sumie, w pewien sposób, było to wszystko skuteczne. Bo symptomy przeszły. A o to przecież, w gruncie rzeczy, chodziło;]

M.