Rozmawiałam niedawno z pewnym post-dokiem, który zajmuje obecnie biuro, w którym ja pracowałam w zeszłym semestrze. Wraz z biurem odziedziczył po mnie całe jego wyposażenie, między innymi komputer. Gdy się poznaliśmy i zorientował się, skąd pochodzę, jedną z pierwszych rzeczy, które od niego usłyszałam, było: "A, to dlatego wszystko w moim komputerze jest po polsku!" Co więcej, w administracji powiedziano mu podobno, że aby zmienić język na jakiś bardziej międzynarodowy, trzeba by przeinstalować cały system.
Przyznam, że wprawiło mnie to w konsternację. Bo daję słowo, że gdy ja na tym komputerze pracowałam, jedynym programem, który był tam po polsku, był Firefox, którego zresztą sama zainstalowałam. Niczego więcej nie ruszałam. Nie mówiąc już o przeinstalowywaniu systemu (logika mi podpowiada, że skoro w celu zlikwidowania obecnych ustawień komputera potrzebne jest przeinstalowanie, to do ich wprowadzenia wymagany był analogiczny proces. Choć może popełniam tu podstawowy błąd próbując zaaplikować logikę do czegoś takiego jak komputery, jakby doświadczenie nie podpowiadało mi, że jest to bezcelowe i z góry skazane na niepowodzenie): wydaje mi się, że do czegoś takiego potrzebne są uprawnienia administratora, odpowiednie umiejętności oraz chęć. Żadnej z tych rzeczy nie posiadam ani też nie posiadałam w zeszłym semestrze. Wszystko to razem wydało mi się wysoce podejrzane.
A potem, stosując metodę Sherlocka Holmesa (po odrzuceniu wszystkich rozwiązań, które są niemożliwe, pozostaje to, które musi być prawdziwe. A może to był Poirot...?), wpadłam na jedyne możliwe rozwiązanie: to po prostu niesamowita potęga mojej osobowości! Mając mnie przed sobą kilka godzin dziennie przez kilka miesięcy, komputer zaczął odbierać moje fale mózgowe i sam dostroił się do języka moich myśli! Teraz widzę, że to oczywiste i zastanawiam się, dlaczego wcześniej na to nie wpadłam.
Jeszcze trochę poćwiczę i może uda mi się nawet zostać rycerzem Jedi.
Przyznam, że wprawiło mnie to w konsternację. Bo daję słowo, że gdy ja na tym komputerze pracowałam, jedynym programem, który był tam po polsku, był Firefox, którego zresztą sama zainstalowałam. Niczego więcej nie ruszałam. Nie mówiąc już o przeinstalowywaniu systemu (logika mi podpowiada, że skoro w celu zlikwidowania obecnych ustawień komputera potrzebne jest przeinstalowanie, to do ich wprowadzenia wymagany był analogiczny proces. Choć może popełniam tu podstawowy błąd próbując zaaplikować logikę do czegoś takiego jak komputery, jakby doświadczenie nie podpowiadało mi, że jest to bezcelowe i z góry skazane na niepowodzenie): wydaje mi się, że do czegoś takiego potrzebne są uprawnienia administratora, odpowiednie umiejętności oraz chęć. Żadnej z tych rzeczy nie posiadam ani też nie posiadałam w zeszłym semestrze. Wszystko to razem wydało mi się wysoce podejrzane.
A potem, stosując metodę Sherlocka Holmesa (po odrzuceniu wszystkich rozwiązań, które są niemożliwe, pozostaje to, które musi być prawdziwe. A może to był Poirot...?), wpadłam na jedyne możliwe rozwiązanie: to po prostu niesamowita potęga mojej osobowości! Mając mnie przed sobą kilka godzin dziennie przez kilka miesięcy, komputer zaczął odbierać moje fale mózgowe i sam dostroił się do języka moich myśli! Teraz widzę, że to oczywiste i zastanawiam się, dlaczego wcześniej na to nie wpadłam.
Jeszcze trochę poćwiczę i może uda mi się nawet zostać rycerzem Jedi.
Komentarze
A swoją drogą... więc jeśli jeszcze trochę poczytam Twojego bloga, zacznę myśleć jak Ty i w ogóle się do Ciebie upodobnię!
O rety, przecież mówię po polsku, może to pierwszy objaw??
Muszę tylko jeszcze wymyślić, czemu miałby służyć ten plan, bo jak na razie nie przychodzi mi do głowy żaden sposób, w jaki więcej jednostek mi podobnych mogłaby w jakikolwiek sposób komukolwiek, łącznie ze mną, się do czegokolwiek przydać. Wręcz przeciwnie.
A Firefoxa po polsku zainstalowałam, jak dotąd, już na trzech komputerach w tym budynku;> (przemieszczam się z biura do biura co jakiś czas, jak mi się znudzi;]). Internet Explorer jest bowiem dla mnie wysoce irytujący.
M.
Martencjo, mam wrażenie, że powinnyśmy być śmiertelnymi wrogami, skoro ja jestem jak Kuzco, a Ty jak Yzma:D
A po co plan - fakt, nic praktycznego. Zrobiłabyś sobie kompetentną konkurencję w zawodzie, a wszyscy zakładaliby takie same blogi.
Ech, "kompetentną", żeby...
M.
Działasz jak patriotyczny wirus Polski podziemnej :D
M.
M.