Przejdź do głównej zawartości

Kto rano wstaje


...Może podziwiać takie widoki. Zdaję sobie sprawę, że za ten romantyczny widok odpowiada w co najmniej równym stopniu smog co poranna mgła, ale i tak kontury starego miasta, jego minaretów i kopuł, statków na Bosforze czy ledwo widocznego azjatyckiego brzegu wyglądają bardzo malowniczo.


Stambuł to piąte największe miasto świata, ma więcej mieszkańców niż taka na przykład Szwecja czy jeszcze kilka innych europejskich państw. I ta wielkość przytłacza. Widok z wieży Galata to tylko Stambuł jak okiem sięgnąć, aż po horyzont. Wszędzie przedzieramy się przez tłumy - mieszkańców i turystów - oraz samochody, prowadzone, wydaje się, bez zwracania jakiejkolwiek uwagi na kodeks drogowy, o ile taki tu w ogóle istnieje. Tym ich więcej, że stambulska komunikacja publiczna jest poważnie niedorozwinięta. 



Gdy opuszczałam miasto jadąc na lotnisko o drugiej w nocy, było nieco puściej - ale tylko w porównaniu z tym, co dzieje się za dnia. Most Galata wciąż wypełniony był wędkarzami, na ulicach wciąż sporo było samochodów, a na boisku nad brzegiem Bosforu nastolatki grały w piłkę. Może po prostu w mieście tak wielkim jest za dużo życia, żeby wystarczyło dla niego dnia. 




Podobnie jak Jerozolima, Stambuł to taka stolica-nie stolica. Niby rząd znajduje się gdzie indziej, ale serce kraju bije chyba jednak tutaj. Widzę, jak Stambuł może fascynować. Jest ciekawy, barwny, żywy, starożytny i nowoczesny, europejski i azjatycki. A te kilka dni, które tam spędziłam, wystarczają zaledwie, żeby naruszyć powierzchnię.


Przemierzyłam w 2012 roku Europę od krańca północno-zachodniego do południowo-wschodniego. Wciąż, jak zawsze, pozostaję w zachwycie nad niezwykłością i różnorodnością tego, tak w końcu małego, kontynentu.

Komentarze