Windzie w kamienicy, w której mieszkaliśmy w Petersburgu przypisałam motto zaczerpnięte z Pana Samochodzika: "Każdego dnia ryzykujesz życiem" (Pan Samochodzik tak nazywał w "Księdze strachów" swoją brzytwę). Ze względu na jeden z motywów przewodnich tego bloga po prostu nie mogę przemilczeć podróży tą niezwykłą maszyną. Szyb windowy dobudowany został na jakimś etapie historii kamienicy do (również mrożącej krew w żyłach, nie tylko tym, że liczba schodów zmieniała się od piętra do piętra) klatki schodowej, była to niewzbudzająca zaufania konstrukcja ze szkła i przerdzewiałego metalu (widoczna powyżej). Kabina zaś była wprawdzie wyposażona w wewnętrzne drzwi, a więc klämrisk sensu stricto raczej pasażerom nie groził, jednak zatrzaskiwały się one w sposób zupełnie niespodziewany. A w podłodze były szpary, przez które prześwitywało na wylot światło z zewnątrz - i w ogóle sprawiała wrażenie, jakby dowolna z jej części mogła w każdej chwili oddzielić się od reszty.
Nie jestem tchórzliwą osobą - mieszkałam prawie dwadzieścia lat w bloku z wielkiej płyty wyposażonym w windy, do których niektórzy nasi goście bali się wchodzić do tego stopnia, że woleli pokonywać dziesięć pięter na piechotę. Niemniej jednak i moje nerwy mają swoją granicę wytrzymałości. Jazda tą windą przywodziła na myśl stary dowcip o bacy, który jako jedyny z pasażerów ocalał gdy odpadło dno wagonika kolejki linowej na Kasprowy Wierch, bo kurczowo trzymał się uchwytów. Podczas naszej podróży windą też rozpaczliwie wypatrywałyśmy z Sista czegoś, czego można by się w razie czego złapać - niestety, nic takiego nie udało nam się znaleźć. Ale mimo to przeżyłyśmy.
Doświadczenie to zainspirowało mnie do stworzenia poniższego dzieła z pogranicza dokumentu i filmu grozy:
Nie jestem tchórzliwą osobą - mieszkałam prawie dwadzieścia lat w bloku z wielkiej płyty wyposażonym w windy, do których niektórzy nasi goście bali się wchodzić do tego stopnia, że woleli pokonywać dziesięć pięter na piechotę. Niemniej jednak i moje nerwy mają swoją granicę wytrzymałości. Jazda tą windą przywodziła na myśl stary dowcip o bacy, który jako jedyny z pasażerów ocalał gdy odpadło dno wagonika kolejki linowej na Kasprowy Wierch, bo kurczowo trzymał się uchwytów. Podczas naszej podróży windą też rozpaczliwie wypatrywałyśmy z Sista czegoś, czego można by się w razie czego złapać - niestety, nic takiego nie udało nam się znaleźć. Ale mimo to przeżyłyśmy.
Doświadczenie to zainspirowało mnie do stworzenia poniższego dzieła z pogranicza dokumentu i filmu grozy:
Petersburg to w ogóle doskonałe miejsce dla ludzi szukających mocnych wrażeń i odczuwających niedosyt adrenaliny. Dość powiedzieć, że przechodzenie przez Newski Prospekt jest odradzane nawet przez generalnie zachwycony miastem przewodnik, a tamtejszemu metru nadałam nazwę Gilotyna. Niestety, nie mam stamtąd zdjęć, bo:
Komentarze
km
M.
Wind też się boję... zwłaszcza tych właśnie z bloków z płyty, a napis "zanim wsiądziesz, sprawdź, czy jest winda" (czy coś w tym rodzaju), paradoksalnie tylko pogarsza moje samopoczucie.
Ale i tak bardziej niż winda przeraziło mnie metro. Moja niechęć do niego jest co najmniej tak wielka, jak wielka musiała być pogarda dla ludzkiego życia jego budowniczych.
Dzięki za miłe słowa, ale niestety nie mam już materiału na sequel! Prawie cały nakręcony materiał zużyłam tutaj...
Nawiasem mówiąc, napis na tabliczce na ostatnim zdjęciu można potraktować jako próbę wprowadzenia w Petersburgu iście szwedzkich zwyczajów. Szwedzkie życie społeczne nie cierpi bowiem na nadmiar ustalonych zasad, ale jeżelibym miała wskazać jakąś jedną zasadę tam obowiązującą, powiedziałabym: zawsze, zawsze podtrzymuj drzwi dla następnego przechodzącego. Chociażby to miało oznaczać, że będziesz przez minutę sterczał w nich bezsensownie jak kołek, chociażby on został w ten sposób zmuszony do podbiegnięcia, ZAWSZE PODTRZYMUJ DRZWI! Albowiem w przeciwnym razie porządek społeczny zostanie zaburzony, szwedzki model ulegnie zagładzie, cywilizacja upadnie, Unia narzuci swoje kapitalistyczne zasady i nastąpi koniec świata.
M.
Więc jeśli mi się zdarzy być w Petersburgu, pewnie będę łazić 10 pięter piechotą:/
Walka o wpływy w Rosji pomiędzy Szwecją a Unią, zatajona w tabliczkach - a to dopiero teoria spiskowa!
W każdym razie fajnie się czyta Twoje rosyjskie dygresje (wraz z komentarzami oczywiście).
Wspomniałaś o "Białej gorączce". Jeśli mogę polecić alternatywną lekturę z zakresu "wiedzy o Rosji", to zachęcam do zapoznania się z przemyśleniami pewnego Szkota, który postanowił opisać pustkę, bylejakość, nicość napotkane podczas podróży po Federacji Rosyjskiej. Doskonała rzecz i... przedni humor :)
http://www.czarne.com.pl/?a=375
km
No właśnie, z moich obserwacji wynika, że to jest częste dość nastawienie do Rosji - skomplikowana miłość i jakaś nieokreślona fascynacja. Otóż obydwa te odczucia w stosunku do tego kraju są mi zupełnie obce. Kojarzy mi się on raczej z wielką otchłanią, w której gubi się wszelki racjonalizm, demokracja i myślenie o człowieku w kategoriach innych niż bezwolnej masy. Jako taki jest dla mnie odpychający. I boli mnie świadomość, że w krajach w rodzaju Szwecji wrzuca się Rosję i Polskę do jednego kulturowego worka.
M.
km