Przejdź do głównej zawartości

Podróż do przeszłości



Kontakty z amerykańską bankowością to jak podróż w czasie. Jako że tutejszy system bankowy rozwijał się wcześniej od europejskiego, zachował dotąd niektóre archaiczne rozwiązania, które w Europie już zarzucono albo których w ogóle nigdy nie wprowadzono. Takie rzeczy jak nietracenie nigdy karty kredytowej z oczu albo zabezpieczanie transakcji PIN-em to najwyraźniej jakieś lewackie europejskie fanaberie, którymi Land of the Free nie ma zamiaru się przejmować — kelnerzy wynoszą więc w najlepsze karty klientów na zaplecze, a ekspedienci są nieco skonfundowani, gdy terminal żąda PIN-u jak się przez niego przepuści europejską kartę.

No i czeki... O mój jeżu, czeki! Wiecie, jak na filmach, gdy jakiś arystokrata nonszalanckim ruchem wyjmuje oprawioną w skórę książeczkę czekową, pytając, na ile wypisać, żeby jakiś natręt przestał zawracać głowę? Jak lord Grantham próbuje przekupić Toma Bransona, żeby zapomniał o jego córce i sobie poszedł...? No więc tutaj takie wielkopańskie gesty są dostępne każdemu. Z tym, że książeczka czekowa, jeżeli już będzie w coś oprawiona, to raczej w plastik, a dostaje się ją w ogóle tylko w tekturze:


Ale za to sam czek! Ach, można go sobie spersonalizować, na przykład zmieniając czcionkę na gotycką, dodając napis „God bless America” albo „Livin’ Loud” wypisany filuternym fontem, obrazek diamentu, amerykańskiej flagi czy kreskówkowego boksera. Klasa! Niestety nie dało się zamówić czeku w całości wypisanego fontem Comic Sans, mimo że bardzo chciałam, uważam bowiem, że tylko on byłby w stanie wyrazić w pełni mój stosunek do tej sytuacji.

W tym tygodniu właśnie wypisałam swój pierwszy w życiu czek. Wykupienie ubezpieczenia zdrowotnego wymagało bowiem wysłania pocztą (!) czeku na sumę wysokości składek za pierwsze trzy miesiące. Udało mi się też przekonać uniwersytet, żeby wypłacał mi pensję na konto, a nie przysyłając czek — wymagało to dwóch formularzy i dużo podpisów. Kolega miał mniej szczęścia: chciał przekonać właścicielkę mieszkania, które wynajmuje, do pomysłu płacenia czynszu przelewem, ale okazała się na taką nowatorską ideę odporna — przyjmuje tylko czeki.

Czuję, że moje finanse są w 100% bezpieczne i wcale a wcale nie mam poczucia uczestniczenia w wielkiej grze w rosyjską (amerykańską?) ruletkę.

Komentarze

Jagoda pisze…
Ubaw po pachy :D
martencja pisze…
Dla Ciebie... Dla mnie raczej śmiech przez łzy.