Dziś w Szwecji Kanelbullens Dag, Dzień Cynamonowej Bułeczki. Brzmi może trochę głupio, ale to bardzo przyjemne święto: coś jak nasz Tłusty Czwartek, tylko Szwedzi zamiast pączków zajadają się pewnym typowo szwedzkim przysmakiem - kanelbulle, czyli drożdżówką z cynamonem.
Wszystkim, którzy ciekawi są smaku tego specjału, a nie mają akurat w pobliżu żadnej szwedzkiej cukierni, proponuję rozwiązanie pod hasłem "Zrób to sam!". Poniżej przytaczam przepis na kanelbullar (w mojej rodzinie nazywane cynamonkami) - wypróbowany niejednokrotnie (i trochę zmodyfikowany) przez niżej podpisaną. O efektach prób zaświadczyć mogą niektórzy Czytacze.
Wszystkim, którzy ciekawi są smaku tego specjału, a nie mają akurat w pobliżu żadnej szwedzkiej cukierni, proponuję rozwiązanie pod hasłem "Zrób to sam!". Poniżej przytaczam przepis na kanelbullar (w mojej rodzinie nazywane cynamonkami) - wypróbowany niejednokrotnie (i trochę zmodyfikowany) przez niżej podpisaną. O efektach prób zaświadczyć mogą niektórzy Czytacze.
Potrzebne będzie:
Do ciasta:
2 szklanki mleka
50 g drożdży
0,5 szklanki cukru
0,5 łyżeczki soli
1 kg mąki
1 łyżeczka mielonego kardamonu
125 g masła
1 jajko
Do nadzienia:
150 g masła
0,5 szklanki cukru
2 łyżki mielonego cynamonu
A więc, drodzy Czytacze, do roboty! Zacznijcie od podgrzania mleka do temperatury około 37 stopni, a następnie rozpuśćcie (cóż za karkołomne słowo) w nim drożdże. Dodajcie cukier, sól, kardamon, mąkę i masło (ja zwykle wcześniej rozpuszczam masło, bo w ten sposób łatwiej je wmieszać w ciasto. Tylko wtedy trzeba pamiętać, żeby je ostudzić przed dodaniem do reszty). Wyrabiajcie ciasto, aż będzie gładkie, a wszystkie składniki dobrze się wymieszają. A potem odstawcie do wyrośnięcia na jakieś pół godziny. W międzyczasie można zająć się przygotowaniem nadzienia: trzeba rozpuścić masło i wymieszać z cukrem i cynamonem.
Teraz następuje najbardziej praco- i czasochłonna część procesu: wyrośnięte ciasto należy wyjąć na posypaną mąką stolnicę, jeszcze trochę powyrabiać i rozdzielić na cztery części (albo na ile Wam tam miejsca na stolnicy starczy). Każdą część oddzielnie rozwałkujcie w kształt, który w miarę możliwości powinien przypominać prostokąt (czy też, przyjmując bardziej realistyczne cele, owal) i być dość cienki (kilka milimetrów). Taki placek posmarujcie hojnie nadzieniem, a następnie zwińcie w roladkę wzdłuż dłuższego boku (mam nadzieję, że jasno się wyrażam - ta część przepisu jest zwykle najtrudniejsza do wyjaśnienia. W każdym razie rezultat ma przypominać swojski, polski makowiec). Roladę należy następnie pokroić na plastry grubości około 2 centymetrów. Powstałe w ten sposób ciastka wyłożyć na natłuszczoną blachę - w dość dużych odstępach, bo urosną! I zostawić jeszcze na jakiś czas do wyrośnięcia. W międzyczasie nastawcie piekarnik na 250 stopni, a bułeczki posmarujcie z wierzchu i po bokach rozbełtanym jajkiem (dzięki czemu nadzienie nie będzie tak bardzo wypływać, a gotowy produkt będzie miał ładny połysk). W końcu, pieczcie ciastka przez około 8-10 minut, cały czas mając je na oku, bo przy takiej temperaturze łatwo je przypalić!
Z podanych ilości składników wychodzi całkiem dużo bułeczek, ale też sporo się przy nich trzeba napracować. Ale warto! Tylko ostrzegam, że cały dom będzie Wam jeszcze przez pół dnia pachniał cynamonem i kardamonem.
Czyżbym właśnie napisała dygresję na tematy kulinarne...? Świat się kończy!
Teraz następuje najbardziej praco- i czasochłonna część procesu: wyrośnięte ciasto należy wyjąć na posypaną mąką stolnicę, jeszcze trochę powyrabiać i rozdzielić na cztery części (albo na ile Wam tam miejsca na stolnicy starczy). Każdą część oddzielnie rozwałkujcie w kształt, który w miarę możliwości powinien przypominać prostokąt (czy też, przyjmując bardziej realistyczne cele, owal) i być dość cienki (kilka milimetrów). Taki placek posmarujcie hojnie nadzieniem, a następnie zwińcie w roladkę wzdłuż dłuższego boku (mam nadzieję, że jasno się wyrażam - ta część przepisu jest zwykle najtrudniejsza do wyjaśnienia. W każdym razie rezultat ma przypominać swojski, polski makowiec). Roladę należy następnie pokroić na plastry grubości około 2 centymetrów. Powstałe w ten sposób ciastka wyłożyć na natłuszczoną blachę - w dość dużych odstępach, bo urosną! I zostawić jeszcze na jakiś czas do wyrośnięcia. W międzyczasie nastawcie piekarnik na 250 stopni, a bułeczki posmarujcie z wierzchu i po bokach rozbełtanym jajkiem (dzięki czemu nadzienie nie będzie tak bardzo wypływać, a gotowy produkt będzie miał ładny połysk). W końcu, pieczcie ciastka przez około 8-10 minut, cały czas mając je na oku, bo przy takiej temperaturze łatwo je przypalić!
Z podanych ilości składników wychodzi całkiem dużo bułeczek, ale też sporo się przy nich trzeba napracować. Ale warto! Tylko ostrzegam, że cały dom będzie Wam jeszcze przez pół dnia pachniał cynamonem i kardamonem.
Czyżbym właśnie napisała dygresję na tematy kulinarne...? Świat się kończy!
Komentarze
M.
potwierdzam pozytywny efekt prób i modyfikacji przepisu:)
http://w851.wrzuta.pl/audio/6320vehfDZy/golec_orkiestra_-_slodycze