Przejdź do głównej zawartości

Świąteczne jarmarki i pożegnania


 W (prawie) ostatni weekend mojej niemieckiej przygody wybrałam się na ostatnią wycieczkę w okolice: zobaczyć jarmark bożonarodzeniowy w Wismarze. Z moich obserwacji wynika, że północnoniemieckie jarmarki bożonarodzeniowe (z których miałam okazję oglądać, oprócz wismarskiego, również, oczywiście, greifswaldzki), w odróżnieniu do południowoniemieckich (w moich wnikliwych badaniach reprezentowanych przez Norymbergę, Monachium i Würzburg), wyróżniają się dużą ilością pstrokatych karuzel, za to mniejszą - klimatycznych straganów z rękodziełem. Jedyne, co można zaliczyć na ich plus to, że - o czym już wspominałam w zeszłym roku - w nawiązaniu do szwedzkiej karty w historii Pomorza można na nich, obok Glühweinu, dostać również szwedzki glögg.



I to by było na tyle, jeżeli chodzi o greifswaldzki rozdział mojego życia. W przyszłości zdarzą się jeszcze zapewne tam odwiedziny, ale poza tym - czas przyzwyczaić się z powrotem do mieszkania w mieście, w którym nie wszędzie da się dojść na piechotę.

Komentarze